Archive for Listopad 2008
Tak sie tworzy historie!
Britannica. Jedna z lepszych encyklopedii. Kompetentne i wiarygodne zrodlo informacji. Tak z ciekawosci zajrzalem do najnowszego wydania by sprawdzic co napisano o miescie gdziem zostal zrodzon – Kielcach. Spodziewalem sie nieaktualnych informacji, wojewodztwa jeszcze kieleckiego i wytluszczenia o pogromie zydowskim.
Mile zaskoczenie – wojewodztwo jest swietokrzyskie, wszystko sie zgadza, o pogromie ani slowa za to od polowy tekstu zwatpilem. Ponizej tresc listu otwartego, ktory wyslalem do zainteresowanych podmiotow:
„Otwarta nota protestacyjna
W czasach, gdy trzeba przypominać światu kto był katem a kto ofiarą w Auschwitz, jest rzeczą nie do przyjęcia, iż medium będące uznanym źródłem wiedzy, jakim jest encyklopedia Britannica, publikuje treści które są w rażący sposób nieprawdziwe.
Nieprawdą bowiem jest, że „w czasie II Wojny Światowej w Kielcach były cztery niemieckie obozy zagłady” a to właśnie można przeczytać w opracowaniu hasła „Kielce” w 15 edycji Encyklopedii Britannica, wydanej w 2007 roku oraz w internecie pod adresem: http://www.britannica.com/EBchecked/topic/317488/Kielce:
“Kielce. city, capital of Świętokrzyskie województwo (province), southeastern Poland. It lies in the Świętokrzyskie (“Holy Cross”) Mountains. Located on the Warsaw-Kraków rail line, Kielce is a major industrial centre that has metallurgical, machine-making, building materials, and food-production facilities.
First chronicled in the late 11th century, the market town obtained municipal rights in 1360. It developed as an industrial and religious centre for the area, being held as an episcopal property from the 14th to the 16th century. Passing to Austria in 1795, it was freed during the Napoleonic Wars and then came under Russian control; in 1918 it was returned to Poland. During World War II, four German extermination camps were located there. The city contains a Baroque (1637–41) Bishop’s Palace, now housing the National Museum in Kielce, and a 17th-century cathedral (built 1632–35; rebuilt 19th century). Pop. (2002) 212,429; (2007 est.) 206,796.”
Jako człowiek urodzony i mieszkający ponad ćwierć wieku w Kielcach protestuje przeciw stwierdzeniu, iż w tym mieście istniały JAKIEKOLWIEK obozy zagłady. Proszę o wyjaśnienie zaistniałej sytuacji.”
Pol roku sie zbieralem do tego listu i zawsze bylo cos wazniejszego, zobaczymy jak sie wydawnictwo wytlumaczy, na mnie juz czas, milego weekendu! Brulionman
WSP – Nie pchaj sie na afisz…
…jak nie potrafisz. Nie wszyscy widac znaja to porzekadlo, z pewnoscia nie znal go ktos, kto wzial sie za tlumaczenie na jez. angielski historii miasta, ktorej najwyrazniej nie znal. W darmowej, bo tworzonej przez wolonatriuszy, Wikipedii jest przedstawiona historia Kielc a konkretnie osiagniecia ruchu oporu podczas II Wojny Swiatowej gdzie na pierwszym miejscu jest:
- „Wyniesienie z WSP „Społem” w czerwcu 1944 niemal 2 ton trotylu, służącego partyzantom do wyrobu granatów zaczepnych”
Ktos przetlumaczyl te tresc na jezyk angielski i co sie okazuje? Ze ruch oporu podprowadzil trotyl z Wyzszej Szkoly Pedagogicznej „Społem” a nie z Wytworczej Spoldzielni Pracy a to WSP to nie tamto WSP. Co robilo dwie tony trotylu na uczelni? Spytaj o to anglikow ktorzy beda czytac te brednie:
- „Theft of 2 tons of TNT from the „Społem” college of higher education, which were then used by the partisans to make hand grenades”
„Polska jezyk trudna jezyk”, za to jutro wstawie cos znacznie powazniej przekrecajacego historie naszego miasta.
PS. WSP Spolem jest producentem majonezu (dla mnie to synonim „majonezu kieleckiego”), ktory jest tak dobry ze mozna go bez problemu kupic w calym Dublinie. W przeciwienstwie do pozostalych krajowych majonezow ;P
uLOTNE portrety
Mialem sen. Projekt parafotograficzny ktorego celem jest danie odrobiny szczescia dzieciom uposledzonym umyslowo.
Elementy skladowe:
– ludzie dobrej woli: 6 spadochroniarzy, operator kamery na ziemi, fotografowie do wykonania portretu, opieka medyczna podczas skokow…
– finanse pokrywajace koszty: materialow fotograficznych, wydrukow na plotnach, transportu ludzi zaangazowanych w projekt oraz ew. sprzetu rehabilitacyjnego, paliwa do samolotu, oplat lotniskowych (o ile nie mozna ich umorzyc) wynajecia pilota, wypozyczenia 2 kamer, zakupu plyt DVD…
Droga do celu wiedzie przez zrobienie portretow wybranym np 5 dzieciom uposledzonym umyslowo, ktore nie beda miec w zyciu okazji skoczyc ze spadachronem. Nastepnie te portrety sa drukowane na plotnie (o elastycznosci i grubosci flagi) w formacie 2x3m kazde. Plotno jest przytwierdzane w ustalony i bezpieczny sposob do skoczka, ktory skacze ze spadochronem i powiewajacym plociennym portretem. W miare mozliwosci* dzieciaki ogladaja to z dolu na zywo na plycie lotniska. Za skoczkami skacze jeszcze szosty ktory ma kamere na kasku i filmuje zarowno swoj lot/skok jak i pieciu kolegow w dole. Z dolu druga kamera filmuje spadochroniarzy.
Piecioro dzieci dostaje flage ze swym portretem, zmontowane z kamer filmy na CD i urozmaicenie niewesolej codziennosci. Takie same filmy dostaja skoczkowie w zamian za wolontariat. Mozna to zrealizowac angazujac odpowiednich sponsorow oraz media i chociaz snilo mi sie ze dzialo sie to na Bazie Zbozowej i lotnisku w Maslowie to mozna to zrobic gdziekolwiek w Polsce.
*-zaleznie od rozmiaru funduszy ktore uda sie pozyskac. przy ekstremalnie duzym budzecie nie trzeba by flag i zdjec bo starczyloby pieniedzy na skok kazdego z tej piatki w „tandemie” z instruktorem. Jednak slabo widze zebranie az takich srodkow.
To wszystko mi sie dzis w nocy przysnilo w bardziej kontrowersyjnej wersji jednak dzieki sugestiom zyczliwej osoby (dzieki!) dotarlo do mnie ze sen wymaga przerobek wiec pozmienialem.
Ministerstwo Kultury (departament czystosci mediow)
Normalnie wrzucasz pranie i pieniadze i pierzesz. Nie pieniadze, pranie. Pranie pieniedzy odbywa sie gdzie indziej bo tu interes idzie dobrze a jeno ja trafilem tam w niedzielny poranek psujac pewnie mlodemu Chinczykowi rekord w weza.
Zamiast patrzec, jak Czesio, na ten sam, w kolko, film – mozna posurfowac.
Hancock nadal ostro Herbie
Achy i ochy.
Wczoraj Herbie Hancock ze swa piecioosobowa swita zagral najlepszy koncert na jakim kiedykolwiek bylem. Po pierwsze: sekstet wirtuozow rozpoczal gre bezposrednio gdy bramkarze wpuscili cala kolejke do srodka. Po wtore: Herbislaw prowadzil z publicznoscia dialog jak dobry konferansjer a nie realizujacy program showman niebaczacy na nastroj i kumacje danej mu publiki. Po bure: dostalem wielka porcje pieciogwiazdkowego jazzu i funku plynacego od ciezkich i trudnych jazzowych improwizacji, przez wyciszony, solowy numer mistrza na fortepianie az do wyrywajacego klepki z podlog i mozgow dynamitu Cantaloupe Island.
Po g-dure: Instrumenty na scenie graly a nie tylko byly trzymane. I jak juz przy tym jestesmy. Sa momenty gdy gra jedynie 3 z 6 znajdujacych sie na scenie muzykow, podobalo mi sie ze chwilowo bierni muzycy byli po prostu na scenie i przezywali muzyke zamiast pajacowac skaczac jak malpa i udajac ze gra sie na flecie podczas gdy tenze w ogole nie wystepuje w danym utworze. Takie cyrki zostawmy karnawalowi w Ryjo i Eryce Badu.
Po szejset dwujeste: Gregoire Maret grajacy na harmonijce ustnej otworzyl moje uszy na ow instrument, ktoren dotychczas jawil mi sie jako nieciekawy a wczoraj gdy uslyszolek Szwajcara tnacego nim powietrze niczym ser – zmienilem swa niewdzieczna o nim opinie i to diametralnie. Korespondowal z szalejacym na syntezatorze Herbie’m rzucajac dzwiekami niczym skreczami. Z reszta czadu dawali wszyscy – Herbie podskakujac przy forteklapie chwilami wyzej niz rozorgazmowani Japonczycy na szopenowskim konkursie, Terence Blanchard ktory dal w trabke az para wodna strzelala fontannami w gore, James Genus grubo szyjacy na basie i kontrabasie, oraz Lionel Loueke, ktory dodatkowo, w przerwie dla zespolu grzal publike serwujac gitare i glos swoj egzotyczny. Calosc okraszal perkusista Kendrick Scott ktory w bialej koszuli pod sledziem wyczynial cuda na bebnach wariujac jak kierowca autobusu, ktory przy 120km/h wpada w kocie lby na dodatek majac atak padaczki :) Wygladalo komicznie nieco ale brzmialo to zacnie.
Cos nowego.
Pierwszy raz trafil mi sie koncert w ktorym odbiorcy szanowali wzajemnie swe sposoby interpretowania tej muzyki, srednia wieku byla grubo po czterdziestce, bylo kameralnie i kazdy mogl bujac sie dzierzac swa ciecz spozywcza, kto chcial – robil zdjecia a zapal z jakim poprosilismy o bis mogl zaskoczyc nawet artystow.
Caly ten jad.
A te wszystkie wycieczki w tekscie nie sa bez powodu, po prostu mialem wreszcie porownanie miedzy artysta i Artysta. Pol roku temu Erykah Badu pelnej sali ludzi kazala czekac na swoj wystep godzine i czterdziesci minut po czym nie uslyszalem ani slowa przeprosin za ten brak szacunku. To ja place niemale w koncu pieniadze (ponad €50) i jestem jednym z wielu jej chlebodawcow ale patrzac na przypadkowosc z jaka trafiali tam ludzie to mogl byc rownie dobrze Phil Collins co jednak nie tlumaczy ignorancji pani Badu.
Rozchodzi sie jednak o to, zeby te plusy…
Jako potomek Piasta Kolodzieja chcialem tu wyrazic podziw dla licznej rzeszy autochtonow ktorzy potrafia w tej samej kurtce na grzbiecie zniesc chlod listopadowej nocy jak i wytrzymac duchote na sali. To fenomen, ja w bluzie na ulicy spicnialem, w Tripodzie (bez bluzy) lalo sie ze mnie wiec zazdrosc swa wobec elastycznocieplnych Irlandczykow wyrazam. Pierwszy minus koncertu – ogranizator wlaczyl klime dopiero po trzecim numerze gdy wszyscy juz wiedzieli po co maja rowek na plecach. Drugi minus slyszelismy w trakcie nastrojowego utworu Herbiego a byly to niechciane dzwieki otwieranego piwa, stukotu lodu i szkla z baru znajdujaceg sie z tylu sali. Dobrze ze nikt nie zamowil szampana.
Ogolnie jestem bardzo zadowolony, ostatnio takie szczescie mnie przepelnialo po wyjsciu z premiery Sin City :)
Muzyka drogi
Jak opisac droge osobie niewidomej od urodzenia? Czasem, w nudnej podrozy, bedac pasazerem samochodu lub pociagu, gapie sie przez szybe na bok, rozostrzam wzrok i widze szum mijanych w pedzie przydroznych obiektow. Robie tak tylko wtedy gdy juz znudzi mi sie wyobrazanie postaci jadacej rownolegle ze mna motocyklem crossowym. Ale nie o sposobach na zabicie nudy dzis mowa.
Przeczytalem Betkowe dywagacje o rytmie i pulsie obrazu a pozniej probujac ugryzc „Kazuara” wpadlem na pewien pomysl.
Gdyby wziac 7 sasiadujacych ze soba okien w pociagu, umieszczonych po tej samej stronie wagonu. Kazdemu z okien przypisac dzwiek: 1-do, 2-re, 3-mi itd. i w kazdym z okien umiescic laser rzucajacy wiazke na pobocze z mozliwoscia odczytu odleglosci pobocza (bedacej poniekad jego wysokoscia) od okna i stworzyc gradacje klasyfikujaca odleglosci, to przyjawszy za standard odl. 2m jako odtworzenie dzwieku w podstawowej oktawie i kazda roznice 50cm jako zmniejszenie lub odpowiednio zwiekszenie oktawy dla tego samego dzwieku, to mozna by w ten sposob podczas jazdy przedstawic widok pobocza w postaci muzycznej. Czestotliwosc pomiaru a co za tym idzie odtwarzania nalezaloby dopasowac do predkosci jazdy oraz stylu i brzmienia (syntetycznego) instrumentu odtwarzajacego dzwieki.
Wszystko po to, by moc jeszcze bardziej rozbudzic wyobraznie osob niewidomych i dostarczyc im nowych, dopasowanych do ich zmyslow, wrazen.
Kto sie zgubil – reka w gore, wytlumacze.