Archive for Sierpień 2011
Ciachbajera – sposób na telemarketera
Gdy w wolnym od pracy dniu sen przerwie Wam telefon a w słuchawce odezwie się pan sprzedający ubezpieczenia lub po raz setny zadzwoni pani wysyłająca zaproszenia na prezentację superkołder z mysich cipek, na której obecność gwarantuje otrzymanie NIEZWYKLE CENNEJ NAGRODY, chcąc pozbyć się natrętnego interlokutora w sposób szybki, perfidny a zarazem kulturalny, należy odpowiedzieć:
„ta rozmowa jest nagrywana i będzie PUBLIKOWANA w różnych portalach internetowych, jeśli nie wyraża pan/pani zgody – proszę się rozłączyć”
przy czym faktycznie można skorzystać z opcji dyktafonu w komórkach bo może być ciekawie :)))
Kopirajt ;) McCzaju, szacun! W załączeniu beka z internetu :)
Kto uratuje okręgowe spółdzielnie mleczarskie?
W nich jedyna nadzieja… (thnx2: Dušan)
KOM(bo)POST: Nida kajakiem i pontonem oraz WWA
Z kombopostu wypadła ekspedycja na Jurę jako że chcę ją zilustrować zdjęciami z mojego bułgarskiego alfonsa a gdzieś mi sanki wyjechały od skanera i to jest brakująca tu część 01.
02. Das ist gesund czyli całodniowa Nida kajakiem: Tokarnia – Sobków
Nidę znałem dotychczas od strony lądu, na szczęście wreszcie zgadaliśmy się z Betkiem na spływ kajakami i wraz z niebojącymi się wody dziewczętami dołączyliśmy do Tomka, który z rodzinką i szerszym gronem miał wszystko klepnięte zgodnie z teorią chaosu czyli do końca nie było wiadomo gdzie, skąd i o której płyniemy :) -grunt, że ten spontan nam się udał! Zdjęć nie robiłem ale powiem, że to był jeden z najpiękniejszych dni w 2011 roku. Coś tam pstryknęli Betko i Tomek ale jest to jedna z tych przygód, ktore próżno ubierać w słowa a nawet w zdjęcia, trzeba je przeżyć żeby poczuć relaks, usłyszeć ptaki i świerszcze, pozwolić nieść się nurtowi w randomalnej pozycji i kierunku, przybijać do plaż o palącym piasku i mieć wodę na wyciągnięcie ręki.
Zdjęcia: Agata Łuczak
.
03. Ucieczka od betonu czyli 2-dniowa Nida pontonem: Tokarnia – Motkowice
I tak połknąłem bakcyla, że tydzień później z Artkiem sami zaatakowaliśmy tym razem dwudniowo spływ jego pontonem (co za gramatyka!). Start z Tokarni i od razu kolosalna różnica – kajakiem pływa się beztrosko, łatwo i szybko, na pontonie zaś spływ odbywa się czujnie, „pod parą” i najdłuższą z możliwych dróg (zewnętrzne łuki meandrów to konieczność przy niskim stanie wody), generalnie cały czas trzeba wgapiać się w toń w poszukiwaniu zatopionych pni, konarów, kamieni i innych przeszkód, które mogłyby rozerwać poszycie pompowanej jednostki. Wymagane jest też większe zgranie załogi przy machaniu pagajami ale mimo, że to wszystko brzmi zniechęcająco, to było tak genialnie, że spytany czy płynę znowu odpowiem „jaha!”.
Spaliśmy na położonej opodal lasu dzikiej plaży na wewnętrznym kolanie, pod starą wierzbą, która dała nam czterdziestocentymetrowe śledzie do namiotu i cień o poranku. Mieliśmy ze sobą mnóstwo różnych gadżetów – od krzesiwa począwszy a na sonarze dna skończywszy, wszystkie były zbędne ale mieliśmy się czym bawić :) Wielu miejsc (w tym najpiękniejszej wyspy) nie ma na zdjęciach bo zostały uwiecznione na filmie, ten jednak jest ciężki i wymaga montażu a na to jakoś szkoda mi czasu więc resztę wyobraźcie sobie sami lub SPŁYWAJCIE (Nidą)! heheheh! :) Mieliśmy szczęście, że na nudnym odcinku za elektrownią (tuż przed Motkowicami) przodem płynął łabędź, którego zniknięcie postawiło nas w stan gotowości – i słusznie, czeka tam mało przyjemna kaskada z betonowym trójębem i jest megakocioł. Było zacnie a dalszy odcinek zapowiada się jeszcze wpytniej, mam nadzieję że zrobimy go w tym roku! Zdjęcia z Artkowego GoPro Hero:
.
04. Ziemia zatoczyła koło czyli WuWuA.
W porwanym trąbą powietrzną stogu siana dwie igły zderzyły się czołowo, takie jest prawdopodobieństwo a nam się przytrafiło! :) No i oddając ster relaksu w dobre ręce trafiłem do Wilanowa gdzie 20 lat temu na wycieczce szkolnej najciekawszą atrakcją był kilkumetrowy mur, z którego skakaliśmy z Pikolem i chłopakami do fosy. Ciekawe jakie rzeczy interesują człowieka w różnych etapach jego życia i co pozostaje w pamięci.
Był też chillout z przyjaciółmi na stołecznym hajdparku, lecz najsamprzód odwiedziliśmy Wisła Park gdzie pośród tysiąca atrakcji bawiących setnie przybyłą gawiedź znalazłem i ja swoje miejsce: ściankę która od jakiegoś czasu fascynuje mnie coraz bardziej. Mając wygodne, rozczłapane buty (pamięta ktoś crazy duck’i chyba pioniera?) postanowiłem zrobić ją boso i nie byłaby to moja pierwsza taka akcja gdyby nie fakt, że ta ścianka była dmuchana – każdy chwyt falował, wibrował, ruszał się i kasował więcej energii ze ścięgien i tym sposobem w 2/3 a może 3/4 ścianki palce wbrew swemu panu rozwarły się i z bolesnym pszytyczkiem w nos mojego ego bezpiecznie zjechałem na dół. Później przeżylem rollercoaster na wielopoziomowym parkingu i wiele miłych chwil i muszę przyznać, że coraz ładniejsza ta Warszawa :)
Nie no, Silnicę kajakiem to osobno wstawię jednak ;P
Pinhole 3.0
Gdziekolwiek jesteś – dzięki Endrju, że uwolniłeś blade twarze od swej przaśnej japy. Przynajmniej tym razem, dla odmiany po Smoleńsku, ci którzy zawsze powtarzali „opalony burak” nie odkasłują bełkocząc o „tragicznie odeszłym mężu stanu” i „niepowetowanej stracie polskiego parlamentaryzmu”. Bez dwulicowego pierdolenia.
Czas na obrazy zarejestrowane Panem Nutką, pierwsze (wcześniejsze) podejście do koloru.
KLIKNIJ W ZDJĘCIE ABY POWIĘKSZYĆ / CLICK ON PICTURE TO ENLARGE

Plastpol 2011 - pan grał tak ładnie na forteklapie że nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłby on być plastikowy

Plastpol 2011 - pani spokojnie tępiła pazurki postukując w laptop na grzbietach metalowych bestii stojący

Słowiańska osada pod Świętym Krzyżem, garncareczka czyli pięć minut miętoszenia gliny w gminie Bieliny :)
Related posts:
Pinhole 4.0 – kolorowy spacer po Kielcach
Otworek tym razem załadowany został kolorem. Raz, bo w tym przypadku nie umiem jednoznacznie stwierdzić, że czarnobielizna lepsza jest niźli kolor (ani odwrotnie), a dwa bo to kolor, którego nie trzeba wołać we własnoręcznie ugotowanej zupie lecz można podrzucić na ce czterdzieści jeden do labu. Brakuje mi tu jeszcze jednej foty ale możliwe że się odnajdzie, oto kilka przykładowych strzałów, niepodobnych do bardzo malarskich zdjęć Betka lecz kryjących w sobie nie mniej poezji, CeKa poezji ;)
KLIK w zdjęcie by lekko powiększyć. Smacznego!
edytowano: wczesniej nie mogłem wstawić ze względów technicznych lecz arcyprzyjemnie ogląda się Kielce, czy to na zdjęciach czy jadąc autobusem, podczas słuchania pewnego setu Matam, do zassania na Footprintsach, polecam!.

Pawilony przy Romualda - makabryła, która być może zapoczątkuje serię okropnych, dla odmiany całkiem współcześnie płodzonych, potworów architektonicznych.

Pałac w Kielczech ;) Widok od strony ogrodu włoskiego wzbogaconego rękodziełami ceramicznymi z Bazy Zbożowej

jak Grześ powiedizał: ROZŁEL :))) fragment Kielc z dworcem PKSu widzianym z perspektywy która właśnie znika czyli z Polmozbytu.
(dużo szersza i lepsza jakościowo panorama do obejrzenia na moim „spacerem po Kielcach„)