Archive for the ‘rany Julek, sporty ekskremalne! ;) / gosh, it’s extreme sports! ;)’ Category
Lato pod żaglami
Siedze w redakcji, dzwoni telefon, to Robert. Ma ekipę na Mazury, jest jedno wolne miejsce, krótka piłka. Kwadrans później czekamy aż pani Danuta wyda nam obiad na stołówce w kolpo, że niby taki bizneslan(s)cz. Pytam o konkrety: cena spoko, termin – łyknie się, skład – krewni i znajomi krolika buggsa… Zmartwiłem się nieco, żeby nie wyszło krzywo, że będę jedyny spoza rodziny co się zjawia jak niepro.. tfu, niespodziewany gość wigilijny ;) – nieee, spoko – zapewnił kapitan. Spoko, poza mną, w trzynastoosobowej załodze spoza rodziny kapitanów był jeszcze Łukasz (i postać z mego ręcznika – Consuela Dewocjonalia Precjoza, z domu Fereira, córka generała) ale mimo to poczulem się, jakbym od zawsze stanowił część ich rodziny.
8 dni, 2 jachty, 13 ludzi
Smiles, not the miles!
Pewnego dnia pod galeria zdjec pojawia sie wpisy z dziennika, ktory prowadzilem pod pokladem, bedacego obecnie poza moim zasiegiem.
Serdeczne pozdrowienia dla wszytskich uczestnikow tej przygody!
Zburzona Radostowa / minutes before demolition offices of the Radostowa dairy
OGŁOSZENIE OGŁOSZENIE OGŁOSZENIE OGŁOSZENIE OGŁOSZENIE OGŁOSZENIE OGŁOSZENIE
URUCHOMILIŚMY POMOC DLA POGORZELCÓW:
PRZEKAŻ 1% PODATKU
KONIEC OGŁOSZENIA KONIEC OGŁOSZENIA KONIEC OGŁOSZENIA KONIEC OGŁOSZENIA
Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska „Radostowa” w Kielcach / Local dairy
Kilkanaście godzin przed wyburzeniem oldschoolowego biurowca OSM Radostowa udało mi się zajrzeć do jego wnętrz i utrwalić na pamiątkę dający pojęcie o ich klimacie fragment biur tej kieleckiej mleczarni. Porozumienie z odpowiedzialnymi własnościowo i administracyjnie wazonami było nieosiągalne, jest to, tradycyjnie już, oporna materia, odporna na wszelkie argumenty (może poza finansowymi, których ja nie posiadam) zrobiłem więc, jak ten Wałęsa – hyc! Efektem są surowe, chaotyczne, nieartystyczne zdjęcia ale przynajmniej udało się jakkolwiek zdokumentować te parę piędzi Kielc. Musiałem dobrze się nagimnastykować by uniknąć spotkania z ochroną i chodzącą po budynku komisją, w przeciwnym razie jeszcze zaprosiliby mnie do pokoju i poprosili o autograf albo w jakiś inny sposób docenili moją działalność samozwańczego i niezależnego amatora historii ;) Dziękuję pewnej osobie za okazaną pomoc w realizacji tych zdjęć.
/ Last day of dairy’s offices existance I reached them inside to catch these views, just for documentary of my town. Strange, but even if owners knows that this will gone soon, they doesn’t allow you to access and take some pictures – all for my own risk and responsibility signed in written, the answer is NO.

niekoronowany i niehonorowany – orzeł wyjęty spod ochrony / Previous Polish Coat of arms – the communist one 1945-1989
Dwie ostatnie pozycje z poniższej listy rządzą :) / No 7 and 8 were nice on list below: oldschool teapot and electric calculator

Przypomina mi szwabską wronkę. Metalowy kwietnik z PRLu / Looks like metal sculpture fo nazi crow ;P Flowerbed designed in 60’s? 70’s?

Wśród pomieszczeń biurowych dwa pokoje przystosowano bardziej przytulnie – czy służyły do „mokrych rozmów handlowych” czy do osypania kaca – tajemnica służbowa ;P / „Monica Levinski ready” Room ;)
Treść pozostawionego dyplomu: Wyróżnienie JOGURT ROKU za ZESTAW JOGURTÓW dla OSM „RADOSTOWA w Kielcach na Krajowej Ocenie Jogurtów i Deserów Jogurtowych. Prezes Targów Pomorskich Roman Pikula, Przewodniczący Komisji prof. Jerzy Rymaszewski. Bydgoszcz 6 luty 1997 (zachowano oryginalną pisownię)
/ I was wondering why CEO leaved HIS room wihout highest prize…

Pokój prezesa. Na ścianie pozostała laurka, ktoś miał za niski stołek lub kompetencje ;) / Forgotten certificate „Yoghurt of the year 1997”

Chwileczkę? Do kogo? A, POKUJ nr 4, łączę! Nie miałem czasu zastanawiać się czy „p” znaczy „prezes” czy „pan/pani” ani kim był jegomość wyróżniony na czerwono / Full list of rooms and internal phone numbers

Wieeesz, ta ruda z parteru, ta stara taka / You know this skinny redhead bitch from ground level? ;)

W tych warunkach praca migawki brzmiała jak swobodne spuszczenie deski klozetowej / I was afraid of noise made by shutter in empty rooms

A tutaj rarytas z początków spółdzielni, gdy do transportu mleka używano koni – dwa żłoby z widocznym mocowaniem rozdzielającego dyszla / Two mangers in a stable – relics of the past, before horses were replaced by trucks
Dedykację dla wazonów na różnych szczeblach, którzy mówią „nie bo nie” wstawilem tutaj
Weekend zimowy / Winter weekend 2/3
Rakiety / Snowshoes
W tym roku pierwszy raz testowałem rakiety śniegowe zwane też karplami. Najpierw Inooki (chyba AXM) a ostatnio ten model TSL. Przy tych pierwszych śnieg był sypki i chwilami głeboki ale sprawdziły się bardzo dobrze, w drugim przypadku nadeszła odwilż ale mimo mokrego śniegu rakiety nie zapchały się nim i też zdały egzamin.
Korzystanie z rakiet nie wymaga żadnego doświadczenia, używanie kijków nie jest konieczne i spokojnie daje się radę bez nich ale mimo sceptycznego podejścia przyznaję, że z kijami jest wygodniej i bezpieczniej. Za używaniem ich przemawia wszystko: można sprawdzić podłoże podchodząc do brzegu urwiska, wytrzymałość zmarzniętej kładki czy pokonywanego lodu, głębokość strumienia maskowanego trawą, grząskość gruntu, szybkość zawracania atakującego psa ;) ale mnie przydały się do zupełnie nieprzewidzianej czynności – torowania przejścia na drodze zawalonej przygniecionymi śniegiem w kierunku ścieżki gałęziami, drzewami i krzewami. Poza tym kije rozkładają inaczej obciążenia kręgosłupa, nóg i dają dobre odbicie ramionom. Oczywiście mowa nie o kijach nordicowych, lecz o trekingowych, najlepiej z talerzami do śniegu.
Wracając do rakiet: chronią buty, spodnie i stuptuty w dużym stopniu przy marszu przez małe sztywne krzaki i wszelkie ostrężyny, pozwalają szybciej poruszać się w śniegu średnio- i bardzo głębokim, dają stabilność na wyślizganych nawierzchniach (ale nie zastępują raków żeby była jasność, choć są opcje z dopinanymi harszlami), dzięki nim można pokonać rozmarznięte pulchne pole lub płytkie rozlewisko na polu (bez rakiet sięgające do kostek). Umiarkowanie ograniczają zapadanie się w śniegu (w zależności od jego struktury) ale nawet gdy się zapadają to tworzą lej eliminujący kontakt śńiegu z nogawką/stuptuten powyżej kostki i nawet mimo zapadania dają komfort marszu nieosiągalny bez nich. Do tego są lekkie, mocne i mieszczą się w plecaku w przeciwieństwie do nart, w komunikacji publicznej nie trzeba na nie biletu ani łachy kierowcy żeby otworzyl bałagażnik. Niezależnie: w górę czy w dół, bardzo pomagają i stabilizują trawersowanie. Osobiście lepiej mi iść w rozpiętych karplach i jeszcze nie odkryłem sytuacji w której warto byłoby je zapiąć, możliwe że komuś byłoby wygodniej przy trawersie, mnie nie. Inooki miały zatrzask obsługiwany kijem bez schylania i łatwiejsze dopasowanie do buta. TSL miały chyba mniej niszczące buta wiązanie i podpiętek przydatny przy pokonywaniu długich wzniesień ale trudniej się dopasowywały, zatrzask wymagał schylania i łatwiej zrywały przyczepność w przód.
Dwie nieprzyjemne przygody miałem, obie z mojej winy: jedna to wybranie trasy rajdu przez tereny bagienne mimo małego mrozu co skończylo się wpadnięciem po kolana w śmierdzące, bulgoczące bagno (bez rakiet mógłbym wpaść po pas pewnie). Druga to wybranie trasy wiodącej wąską scieżką w liściastym lesie pełnym młodych drzew i krzewów, które – jak wyżej wspomniałem – pod ciężarem śniegu pokłoniły się na ścieżkę nawet 1m nad ziemią; poruszanie się w takich warunkach wymaga stukania kijkami (na szczęście były w komplecie z wypożyczanymi rakietami) w dwie najbliższe gałęzie, odczekania aż spadnie śnieg z nich a gdy jak katapulta prostując się trzepną w wyższe gałęzie – rownież i z nich, dwa kroki i powtórka z rozrywki. Poza kijami trekingowymi nieodzowny jest kaptur i dobrze zaimpregnowane rękawice ale nawet wtedy jest to raczej szlifowanie charakteru lub słowa „zakręt” w pewnym południowym języku niż rekreacja a już na pewno nie przyjemność. A teraz inglisz i zdjęcia.
/ [ENGLISH] I wrote above my experiences after my first walks in snowshoes but it’s so extended only in Polish as they’re not popular in Poland, many people doesn’t even know what is it, but there’s so many English speaking users who posted their tests and hints that I’ll only confess that I found in love with, as Poles call them, „rockets” and I appreciated trekking poles for extended safety and comfort and being great tool for many purposes. Now, the pictures:

masakra, gałęzie od 50cm wzwyż / branches and bushes powed by heavy snow, that was disaster to make the way, lucky with poles

niemal w połowie opędzlowany kotlet po chęcińsku – schaboszczak z sadzonym jajkiem i zaszytym pod panierką bekonem / something to get strength

po powrocie z pętli wiodącej przez Korzecko, Gościniec, Sosnówkę pod drugi raz pokonywaną Rzepką słońce „wzieno i wylizło” / last licks of the sun that day
Zobacz zdjęcia z pierwszego wypadu / See pictures from first walking in snowshoes
NZRP Zagnańsk – Suchedniów / Winter overnight walking
Perpetum mobile: atrakcyjne pomysły rodzą się po realizacji swych poprzedników: po rajdzie z pochodniami padł pomysł na śnieżne rowery, po rowerach na nocleg w namiocie, po nim na bardziej przemyślaną powtórkę noclegu wzbogaconą o rajd. No i poszliśmy: 20 km ośnieżonym lasem a na koniec nocleg w temperaturze 0°C
Jak było? Bardzo pozytywnie: bo jednorazowy termos miał idealną pojemność 0.7l, bo na trasie zastaliśmy gotowe ogniska z naszykowanym drewnem, bo leśniczy się miło odezwał, bo sarny się nas nie bały, bo zdążyliśmy przed deszczem, bo Grzesiek pożyczyl mi czołówkę, bo było tak widno, że nie trzeba było jej włączać, bo kulig utorował nam drogę, bo prezesowi klubu futbolowego w Potworowie zaproponowano przyjęcie nazwy na „Inwazja”, bo zimny wiatr zniwelowały drzewa (nie mylić z technodrzewami), bo doszliśmy do celu karmieni przez Tomka różnymi smakołykami a o 3 rano opędzlowaliśmy żur i cytrynówkę uwarzone przez seniora rodu, bo… długo by można wymieniać (pow)ody do radości.
Był tylko jeden minus całego rajdu: minus jeden (celsjusza) ;P …a nie, zgubiłem moją broń na psy, no, już jest na co narzekać! ;) W rolach głównych wystąPILI: Eco z dna serca, emerytowany Mintaj i jo.
/We wanted to sleep this winter in low, natural temperatures so Tomek invited us to a nice hut with no heating. But to not repeat our last mistake, we decided to have long walk before. 20 km is not the longest distance you could imagine but at night in winter conditions that was enough to feel happy tired. Hope you’ll enjoy as we did!

Pierwszy widok po opuszczaniu dworca / Now I know why they invent cigarettes with auto-extinguish system ;)

Tutaj Mintaj grał w Pucharze Polski reprezentując dumnie Polonię Białogon, mocy w nim tyle, że śmiało wygrałby choćby i z Inwazją Potworów / Proud 100%: „I played here” in some countrywide championship

Niespodzianka: gotowe ognisko w lesie, tym razem nie pogardziliśmy nim / Surprise in deep forest: ready fire

Zmieszane kolory czołówek w trybie normalnym i czerwonym / Colours comes from mixed headlamps light in regular and red mode

Drugie napotkane ognisko, zaoszczędziliśmy w sumie około godziny dzięki żarowi zostawionemu przez kulig / That night we were lucky – another ready fire waining for us
I nie śmiać mi się tu z mojej pidżamki! :) A tak szykowaliśmy się do tego desantu
/ Road is the best prize but the better is to have an additional goal as we had: night in the hut. And that’s how we were preparing this event
Weekend zimowy / Winter weekend 1/3
Czasem daje o sobie znać skłonność do przemyśleń, tym razem potrzeba medytacji podsunęła pytanie, którego nie można było rozważać w czterech ścianach: gdzie ona jest i co dla kogo robi? ;) Drrrrryń!!!! – Słucham – Jak tam? – Widziałeś co jest za oknem? – Ja właśnie w tej sprawie… kilka godzin później jedziemy w mehehowo-jednomaściowo składzie dychaczem na przełom Lubrzanki i atakujemy Ameliówkę z pochodniami. Niepoprawny optymizm pozwala nam łudzić się, że zdążymy na ostatni dyliżans z Masłowa, zaczynając nasz wyczerpujący spacer nie wiedzieliśmy, że spóźnimy się nań tylko dwie godziny ;P
/Spontanous trek in winter night via 7 km of Masłowskie Strand, sinking in the knee-high snow.

Najpierw pod górkę jak żółw ociężale / Ascending by the snowy uphill road, after 500m we started to climb in real forest

Platforma bezwidokowa na Klonówce / Scenic platform at Klonówka peak. We were late „only” two hours for last bus. Exhausted but happy :)
I tak radośnie zaczął się weekend / And to me that was just beginning…