Posts Tagged ‘marzenia’
Silnica kajakiem czyli pierwsze spotkanie z łupiną
Relacja z ostatniego ładowania psychoakumulatorów wzbogacona zdjęciami Piotrka Materka ©.
Silnica – sięgający do kostek miejski ściek, niezakrywający nawet wszystkich leżących na dnie kamieni, ktokolwiek ją widział ten po trzykroć pomyśli nim nazwie to-to „rzeką”. Jednak gdy deszcze trwają przez dni parę i są dość intensywne, miałki szemrzący środkiem Kielc strumyczek zmienia się w żwawy potok szarej brei, która połyka wszystko co wpadnie w jego uregulowane koryto.
Pośród wielu różnych głupich pomysłów i marzeń miałem takie aby spłynąć przez miasto kajakiem. Pierwotnie miał być to slalom między samochodami podtopionymi na regularnie zalewanym rondzie przy Żytniej, później pomysł zmienił się w „spływ z Kielc do Bałtyku” (da się!) a na razie udało się go ziścić kajakowo na „żeglownym” odcinku centrum miasta.
Spontaniczna zdzwonka z Jackiem, rekonesans przeszkód i pewna środa okazała się być bardzo niezwykłym dniem. Wystartowaliśmy spod tamy na kieleckim zalewie, nie dość że wysoki stan wody nadawał jej niezłego tempa to mając nieco doświadczenia z pływania 2-os kajakami liczyłem że wszystko pójdzie jak po maśle, nic bardziej mylnego. Jednoosobowa łupina to zwrotna ale i bardzo chybotliwa franca wymagająca częstej lambady biodrami a z relatywnie długim ogonem także poprawki na tył przy zawracaniu w wąskim korycie.
Udało mi się zapanować nad kajakiem a przynajmniej tak mi się wydawało. Trwało to krótko bo już na Nowym Świecie zaliczyłem wywrotkę (szczęsciem bez kufla) przy pokonywaniu mostu i dalej mokry i wesoły płynąłem wyluzowany ale z większym niż uprzednio respektem dla przerośniętego rynsztoka. Od Jesionowej do IX Wieków trzy przeszkody zmusiły mnie do przenoszenia kajaka (Jacek przez jedną przeskoczył) a dalej było już tylko wesołe wiosłowanie przez centrum miasta.
Padał deszcz ale reakcje ludzi były zaskakująco pozytywne – dzięki za wszystkie dobre słowa, gesty i zdjęcia. W parku dostaliśmy psztyczka w nos, za progiem kaskady był niezły magiel w którym straciliśmy wiosło (wiem, że to brzmi jakby mrówka zepchnęła Cię z autostrady) i zaplanowana do Nowin żegluga została zakończona przy Ogrodowej.
I to jest miejsce na WIELKIE DZIĘKI dla tych co nam pomogli logistycznie, fotograficznie i fizycznie, w szczególności dla Piotrka. No i oczywiście bez Jacka, jego kajaków i wskazówek też by się to wszystko nie udało. Może nie widać tego na zdjęciach ale połknąłem bakcyla jak Sung Hi Lee krochmal ;P Z wodnych działań w planach mam dokończenie Silnicy, spłynięcie przełomu Lubrzanki (naprawdę musi być dużo wody) oraz pomysł by popłynąć Wisłą w zasilikonowanym TOITOI-u.
Marzenia są po to by je spełniać!
Peace, Brulionman.
Dzielny iloczyn
Czasem serce rosnie i wiatr w skrzydla dmie a czasem rece odpadaja ale trzeba zwiekszac dystans by mniej sie oparzyc. Dorosli mowia na to „zycie”. A ja mam wciaz glowe w chmurach mimo ze coraz silniej grawitacja codziennosci szlifuje mna chodniki. Za miesiac powrot do Kraju Rat i zderzenie z tamtejsza rzeczywistoscia wlasnych marzen, planow i zludzen.
Sen mialem o sprytnych ptakach. Siadaja w zimny dzien na latarniach ulicznych zakrywajac skrzydlami i korpusem czujnik zmierzchowy by lampa sie zaswiecila i ogrzala je od spodu. Kto wie, moze nawet istnieja ptaki ktore tak robia. Leci audycja numer 555 (mniejsze zlo albo niedorozwiniety szatan), przez pokoj snuje sie cudny zapach lilii a Ulenka plecie palme na jutro.
W czasach relacji miedzyludzkich, w ktorych brak elementarnego zaufania przejawia sie szpiegowaniem skrzynki mailowej czy przeczesywaniem komorki, zastanawia mnie fenomen zon (kobiet) fotografow aktu. Moze one po prostu wiedza, ze zycie to nie pornos a obiektyw nie jest kutasem i maja zaufanie do swego mezczyzny wiedzac, ze jak ma pojsc na lewizne to i tak to uczyni…
Czasem mam zgage ze ja tu cos pisze, zdjecia wstawiam a i tak najwiecej ludzi trafia tu wpisujac w google „kobiece stopy„. Boje sie ze wpisuja to jedna reka… Nic to, starczy tego wywnetrzania sie, wstawie jeszcze „na leniucha” (czyli juz dawno gotowe) zdjecie pt. „Hej mlody junaku” i znikam z netu.

Dlaczego nie wie? No jak to nie wie?! Ty popatrz bracie! No? Młody człowiek... chłopak tak? Na kieleckiej lace i dookoła pracują jego koledzy. I on ją zaczyna widzieć powoli jakby, te galerię! On ją bracie widzi w swoich marzeniach! I ja by tu dawał od razu Gis! Gis od Galerii, Świętokrzyskiej.
Galeria Swietokrzyska, dzielny junak Griegorij widzi ja oczami wyobrazni, jeszcze wtedy mieszkali na Slichowicach.
uLOTNE portrety
Mialem sen. Projekt parafotograficzny ktorego celem jest danie odrobiny szczescia dzieciom uposledzonym umyslowo.
Elementy skladowe:
– ludzie dobrej woli: 6 spadochroniarzy, operator kamery na ziemi, fotografowie do wykonania portretu, opieka medyczna podczas skokow…
– finanse pokrywajace koszty: materialow fotograficznych, wydrukow na plotnach, transportu ludzi zaangazowanych w projekt oraz ew. sprzetu rehabilitacyjnego, paliwa do samolotu, oplat lotniskowych (o ile nie mozna ich umorzyc) wynajecia pilota, wypozyczenia 2 kamer, zakupu plyt DVD…
Droga do celu wiedzie przez zrobienie portretow wybranym np 5 dzieciom uposledzonym umyslowo, ktore nie beda miec w zyciu okazji skoczyc ze spadachronem. Nastepnie te portrety sa drukowane na plotnie (o elastycznosci i grubosci flagi) w formacie 2x3m kazde. Plotno jest przytwierdzane w ustalony i bezpieczny sposob do skoczka, ktory skacze ze spadochronem i powiewajacym plociennym portretem. W miare mozliwosci* dzieciaki ogladaja to z dolu na zywo na plycie lotniska. Za skoczkami skacze jeszcze szosty ktory ma kamere na kasku i filmuje zarowno swoj lot/skok jak i pieciu kolegow w dole. Z dolu druga kamera filmuje spadochroniarzy.
Piecioro dzieci dostaje flage ze swym portretem, zmontowane z kamer filmy na CD i urozmaicenie niewesolej codziennosci. Takie same filmy dostaja skoczkowie w zamian za wolontariat. Mozna to zrealizowac angazujac odpowiednich sponsorow oraz media i chociaz snilo mi sie ze dzialo sie to na Bazie Zbozowej i lotnisku w Maslowie to mozna to zrobic gdziekolwiek w Polsce.
*-zaleznie od rozmiaru funduszy ktore uda sie pozyskac. przy ekstremalnie duzym budzecie nie trzeba by flag i zdjec bo starczyloby pieniedzy na skok kazdego z tej piatki w „tandemie” z instruktorem. Jednak slabo widze zebranie az takich srodkow.
To wszystko mi sie dzis w nocy przysnilo w bardziej kontrowersyjnej wersji jednak dzieki sugestiom zyczliwej osoby (dzieki!) dotarlo do mnie ze sen wymaga przerobek wiec pozmienialem.
Miasto ze snu / dream city
A gdyby tak poszczescilo sie naprawde wyjatkowo po jakiejs kumulacji i w ktoras srode lub sobote los lut szczescia odmienilby los diametralnie, a jakby tak wziac te pieniadze (i pewnie jeszcze spory kredyt), kupic ziemie gdzies w Nieznanowie i zbudowac tam miasto z najlepszymi rozwiazaniami komunikacyjnymi tak by mogli sie wprowadzic pozniej do niego ludzie, roznica polegalaby na skali – nie tylko blok czy kilka blokow czy nawet osiedle, ot, male miasteczko zaprojektowane dla ludzi a nie wymagajace by ci sie dopasowali do jego niewygod. Olbrzymie to srodki ale same bezkolizyjne skrzyzowania, przestrzen zaprojektowana ze smakiem, z mysla o miejscach wypoczynku aktywnego, rekreacji, wszystko tak jak roi nam sie w glowach gdy odslaniamy okno i widzimy sciane okien przeciwleglego bloku w odleglosci kilku do kilkudziesieciu metrow zeby tylko na powierzchni dla 2 blokow upchnac ze 4 przynajmniej. Jakis taki duch sie we mnie uwolnil, jak to Karlos stwierdzil, zamarzylo mi sie Las vegas.
/ What if one wednesday or saturday I would win jackpot? I’d grab these money, get big loan, buy lots of ground near to Nobodyknowtown and start up build new town with best known traffic solutions, just to prepare it ready for people but the difference would be size of a site – not just a few block of apartments but town designed for comfortable living, space which doesn’t make people forced to fit into new architecture, ways, solutions. Hudge money but then you’ll get safety junctions, roundabouts, exits, space well designed for active leisure, for all these solutions which we invent every time when we open the window and we can see only a wall with windows our neighbours opposite and distance is just too small cause some designer on ground for two units tried to put at least four. It was just sudden and unecpected idea, like Carlos commented – little bit like Las Vegas :)