Archive for Kwiecień 2010
nagryzmolono w brulionie i wpięto weń zdjęć kilka
Dzieńdobrywieczór! Kwitną drzewa, fruwają bąki, śnieg spełnił życzenia zmarzluchów i spłynął do ciepłych krajów – w imieniu wszystkich alergików potwierdzam oficjalnie: NASTAŁA cholerna WIOSNA !!! ;)
Klatki schodowe zapachniały pastą po której buty piszczą a emerytki gimnastykowały się na zewnętrznych parapetach „liżąc” okna, Wielkanoc minęła z jajami, po niej nastał czas trudny dla Polaków w którym TOP 10 wszystkich rozgłośni zajmowały marsze żałobne z najpiękniejszym Chopinowskim na czele. Nie zwariować pomógł mi m.in. rower. Jeszcze w marcu byliśmy z Niedźwiedziem na Klonówce – szczerze NIE polecam, śnieg i wiatr powalił, złamał lub nagiął tam niemal każde drzewo, nie sposób iść szlakiem a rower był tylko dodatkowym utrudnieniem. Zdjęć żadnych nie pokażę bo była to prawdziwa jazda a nie pstrykanie żeby się przylansować na blogu choć często właśnie ta druga tendencja u mnie wygrywa. Wiosnę w mieszkaniu przepowiedziały oszukane w lodówce hiacynty ale i dąb, papryka Scotch Bonnet i… pinia, która wysypała nasiona (wielkości ziaren kawy z szyszki średnicy ok. 10cm) i mimo 13 lat wylegiwania się na półce – zakiełkowała. Były też udane wyjścia z Ulą na zdjęcia oraz drepcydesy niefotograficzne ale część czeka na świeżą zupę a te digitalne dają radość przyprawiając je jakąś nieprzyjemną zgagą. A, odżywiam się odpowiedzialniej co poskutkowało ubytkiem – otóż jest mnie, obywatela, 5 kg mniej :)
A z katastrofy wniosek wyciągnąłem najważniejszy taki: żyj teraz i nie odkładaj rzeczy na póżniej, dotyczy to przede wszystkm tempa życia, oszukiwania siebie samego i odkładania na później spotkania z przyjacielem, urlopu, realizacji marzeń i pasji, które przegrywają z parciem na godziny nadliczbowe i premie za skończenie projektu w wyśrubowanym terminie.
Jeśli czytając to czujesz, że napisałem o Tobie to pomyśl czy Twoi bliscy będą szczęsliwi gdy Twój organizm za kilka lat nie wytrzyma i wylądujesz w Tworkach lub na cmentarzu. Dotarło to do mnie w jakimś artykule w papierowym wydaniu Wysokich obcasach gdy okazało się że co najmniej jeden symptom posiadam – w marketach mnożę osoby w kolejce przez liczbę produktów w ich wóżkach żeby SZYBCIEJ I WCZEŚNIEJ się wydostać (choć nie jestem nigdzie umówiony) a nie daj Boże by kasjerce skończyła się rolka z paragonami i wybrana kolejka okazała się wolniejsza od innych… PS. ów artykuł nie dał się znaleźć w necie ale znalazłem podobny i reklamowany serwis dotyczący ludzi, którzy dali się zajechać.
Ni stąd ni zowąd a zarazem od sasa do lasa – kilka foteczek zapodaje Barteczek:

AMFYteatr na wódzie - nigdy nie przypuszczałem że Ummo ma brata bliźniaka. Kapitanie Rybson, deski klozetowe czekają, do dzieła! ;)

ostatnie zimy tchnienie - Pan Tadeusz uzupełnia ziarno w wyciętym z pięciolitrowej butelki karmniku, ul. Szymanowskiego, Kielce

w przychodni, kwietniki "masięrozumieć" (c) Miś Uszatek ;) na niskich skajowych fotelach, czekając na inhalację, zapada się w hibernację i słyszy jak rosną paprocie
No, zaszalałem dziś ze zdjęciami.
Władca żetonów / Lord of the tokens
Pewnego chłodnego wieczora ucięliśmy sobie małą, nader – i tu z przyjemnością użyję tego słowa – niezobowiązującą wycieczkę, podczas której Betko wcielił się we Władcę żetonów do wózków w supermarkecie.
/ Just a few pics from a short unprompted trip that we had last chilly evening – there’s the man: Lord of the tokens.
Pamięci ofiar smoleńskiej katastrofy – Kielce 10.04.2010
1000 myśli na sekundę: czy ktoś zauważył i wykorzystał fakt, że w jednym samolocie lecieli wszyscy najważniejsi urzędnicy państwowi? Jak piarowcy przekują wczorajszą tragedię na kiełbasę wyborczą? Jaką ckliwą piosnkę pisze właśnie Jacek Cygan? Tak, cynicznie jak zwykle ale w głębi ducha to jest dla mnie wstrząs, smutek i wciąż niedowierzanie. W szoku, w trosce, trochę jak Amerykanie po ataku na WTC 9/11. Dziś wieczorem Kielczanie zareagowali podobnie jak po śmierci Papieża – spontanicznie oddali hołd ofiarom tragedii w Smoleńsku.