Archive for Listopad 2013
Morfoz i jego meta / LamBBurger
Jamie Oliver to typ nieprzeciętny, czarodziej! Takiego laika jak ja, w sztuce kulinarnej upośledzonego, przemienić potrafi w gościa, który rzuca mięsem lepiej niż szewc ze Skierniewic. Na dodatek ów rzemieślnik czyni to w przenośni a ja w przestrzeni – między dłonią a patelachą. Rzuciłem przeto mielone po dwakroć na ogień, a będący niegdyś barankiem kawałek wszechświata przeistoczył się w aromatyczną, delikatną burgerozę, która do ust trafia pod rękę z jabłkiem, lekko nadtopionym niebieskopleśniowym serem i czerwoną cebulą zaprawioną czerwonym winnym octem.
Wspominałem, że w GBK maja pyszne burgery? I podtrzymuję tę opinię, jednak zarozumiale oceniam, jako miłośnik dogadzający podniebieniu, że mój dzisiejszy burger jest smaczniejszy niźli Marokańska Baranina we wspomnianej restauracji. Mam nadzieję, że znajdziecie się w okolicznościach, w których sami zmontujecie rzecz taką, dopiero wówczas możliwe jest pełne zrozumienie o czym ja tu prawię.

Znalazłoby się z dziesięć szczegółów różniących prototyp od ostatniego komponowanego z resztówek i substytutów / Last burger: buns’ gone – replaced by multiseed bread, blue stilton is gone – replaced with just sliced edam, no spinach at all – replaced with round lettuce, ketchup is finished – replaced with 57th steak sauce from heinz, ran out of the jalapeno – pickled cucumbers instead, and it was still mouthwatering and delicious!
Pierwsze dwa testowałem na sobie, kolejnym podzieliłem się z sąsiadami, a na ostatniego brakło już buły więc poleciał w chlebie. Poza tym, wyszło tak pyszne, że szczerze gdzieś miałem robienie zdjęć, a zająłem obie ręce rozkoszą konsumpcji, dodajmy – łapczywej :) Tak można zmienić konsumenta kupującego dawniej makszit w zapalonego amatora kuchni.
/ I’ve tried to make a lamb in Jamie’s way, actually he calls it „King of all burgers” – I wouldn’t say that but it was one of the best I have ever eat.
PS. Dzieki za spontankorektę Strz!