Posts Tagged ‘miasto’
Ulice Dublina / Streets of Dublin
Doigrałem się. Wśród różnych nominacji, które powodują, że ludzie mają ze sobą o czym porozmawiać, otrzymują pretekst do opublikowania efektów swoich działań (w miarę) twórczych a nade wszystko uszczęśliwiają wszystkich łańcuszkorozsyłaczy, jest ta, którą otrzymawszy należy opublikować 5 czarno-białych fotografii i cośtam cośtam. Podszedłem do zagadnienia nader uczciwie i z pełnym zapałem czyli zamiast wygrzebać starocie z szuflady czy przerobić syfrowe pstryknięciopliki monochromatycznym filtrem, wziąłęm aparat, CZARNOBIAŁY FILM i wyszedłem na ulice. Ulice energetyzującego i niosącego dobre wibracje Dublina – miasta, w którym czuję się w pełni swobodnie a tego akurat dnia postanowiłem nie odpuszczać ujęć omijanych przez pewną fotograficzną durną nieśmiałość, której jestem pechowym nosicielem. Spacer wyszedł zajebioza a co do szczegółów nominacji – jebać je, uczestniczę w fb ale gram podług własnych reguł, zasady są po to by je łamać. Wydestylowawszy zatem co najbardziej podoba mi sie w całej tej sytuacji prezentuję poniżej najbardziej zdatne strzały, które byłyby lepsze gdyby palec nie był tak głodny spustu. Dzięki Maksymilianie za tę mobilizację, TOSZYSKO PSZEŚCIEBIE! :)
/ I’ve been nominated in some BW Challenge so I should present 5 pictures and nominate others and bla bla bla… fuck the rules I’m taking what I want, this time – just pictures :) Great few hours walking that made me sharing with you the views I’ve seen in Dublin. Thanks Max! So… enjoy!
Zawsze kwadrat cz. 4
Kacowa eksploracja opuszczonych podziemi szpitala i 20 sek na czasie B bez statywu oraz dwa zwyczajne widoki wśród kaesemowych bloków.
Kończąc chyba tę serię chcę podziękować mojemu Przyjacielu temu Grześku, ordynaryjnemu gajowi.
Prawie kwadrat
Podróże z Seagullem.
Industrial, miasto, portrety, abstrakcja.
Dzięki Grześ za operację filmową. Jak można naświetlać ISO 3 jak ISO 100? A no można ;P Znowu negatyw naświetlany długo, przede wszystkim w przestrzeni miesięcy ale też w czasach migawki. Fotoszwędacz po CK podwórkach. Jazda czarną wołgą w poszukiwaniu czynnej restauracji w Końskich, bezskuteczna skądinąd. Coraz bardziej dewastowana opuszczona cegielnia, w której dawno temu wybuchła nam kaszanka. Spacer z moimi ukochanymi szkodnikami – pozdrawiam. Padam dobranoc.
FotoszwENdacz i BLOGOstan
Marek Sierocki swe wejścia w teleekspresowym okienku rozpoczyna zawsze swym nieśmiertelnym „WITAM„, tedy i jak się tak z Państwem przyWitam. Poniżej, zarejestrowane na taniej kliszy z pewnej drogeryi, Kielce w trzech niespiesznym krokiem popełnionych fotoszwendaczach między Bożym Narodzeniem a Trzema Królami oraz parę z dalej wymienionych a bliżej nieznanych niezbyt odległych miejsc oddalonych w przybliżeniu o kilkadziesiąt mil. Sierocki wita, Owsiak wita, Szydłowiec („kulturalna stolica Mazowsza” – jak głosi ich billboard przy obwodnicy E-7) wita, nawet w Kościele Mariackim ołtarz Wita (Stwosza) i tylko Kielce już ani nie wita ani -ją bo z Centralnego zniknął pozornie nikomu nie wadzący neon „witamy w Kielcach”. Zniknęły dawno neony z Romantiki, Moskwy a ostatnio nawet z Katarzyny. Chodzę więc i robię zdjęcia, które pomagają mi czuć się młodszym o te szabanaście lat…
Powyższe miejsce ustrzelili też moi chłopcy udarowcy (normalny człek, taki bez udaru mózgu ani muskuł, nie pcha się na takie niewiadomoco) a oni – proszę, Stara Góra: RAZ i DWA.
Mam tak, że czasem tkanka miejska ożywa. Ale nie tak, jak wersalka w Opowieści o zwyczajnym szaleństwie, wchodzisz i czujesz, że nie jesteś sam. Najspokojniej jak potrafisz robisz zdjęcie starając się nie zakłócić harmonii śpiącego podwórka po czym oddalasz się by nie nadwyrężać łokci gapiących się (i tylko cudem mrozu nieujadających) z okien bab. W czarnej bieliźnie zawsze wychodzą lepiej.
Wyjaśniając skróty: Design Centrum Kielce oraz Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej to mieszczące się w dawnym więzieniu przy Zamkowej instytucje wchodzące w skład większego organizmu pt. Wzgórze Zamkowe.
Takie fajne schody mamy, mam nadzieję, że doczekamy się również przy nowej Filharmonii przejść dla pieszych malowanych „w klawiaturę” pianina…
Tu (albo lepiej: tutej) się okazało się, że fartem ustrzelona wieża strażnicza też odeszła w niebyt (niedoszła w odbyt?)
Zdałem sobie sprawę poniewczasie, że ze względu zarówno na treść jak i formę, te zdjęcia miast tutaj winny trafić na SPK ale z powodu tumaniącej beret mój gorączki stało się inaczej a i pewnie za jej sprawą podpisy wylewniejsze niż być powinny. Do apelu „piłeś-nie esemesuj” dołączam „chorujesz-zostaw bloga w spokoju” choć sam niniejszym nie omieszkałem popaść w błogi blogostan. Całe szczęście, że długołikendowe kajaki nie doszły do skutku, teraz by było wiadomo dlaczemu jestem chory a tak – zgaduj zgadula… Ulala, dobranoc!
Mam nadzieję, że mimo iż nie pokazuję mego miasta od tej wszechobecnej, landrynkowej strony, to znajdą się turyści, którzy widząc dworzec w Kielcach (na którym wiadomo co się najbardziej dzieje) zamiast zamykać nerwowo okno lub sprawdzać czy wciąż mają portfel, wysiądą i dadzą się ponieść w miasto butom: lewa, prawa i koślawa…
Scyzoryk.
Trzecia niedziela Wielkiego Postu
Niedziela, umiarkowanie wczesna pobudka. Choć niektórzy wolą kimać w niedzielę do południa to spora część otaczających mnie ludzi uważa, że szkoda życia na takie przespanie dnia – i mają rację! :) Dlatego ruszyliśmy w miasto gdy piękne kobiety są jeszcze w łóżkach (piękna definicja Betki), Ziutki spod samu niczym zombie zaczynają chwiejny rejs do żabki a skłonność do ujadania wszelkiej maści ochrony jest dość mocno tłumiona otumanieniem nocnej szychty. Choć od tej ostatniej reguły bywają wyjątki w stylu „a pozwolenie na robienie zdjęć macie?”, po prostu mentalny ZSRR… olewamy, robimy swoje :)
Najprzyjemniej na zdjęciach poruszać się jest w 2-3 osoby. Nie zadeptuje się wtedy miasta, które chętniej odkrywa swe tajemnice, szczątki, uroki, zapachy… płyniesz swoją dwunożną gondolą, słyszysz miasto jakbyś zamknął oczy i słuchał opowieści czytanej przez Janusza Szydłowskiego… Zrobione może 6 zdjęć w tym jedno dobre, tak szacuję, okaże się po skończeniu filmu i wywołaniu. Spacer zwieńczony lunchem w barze mlecznym gdzie panuje wilgotność lasów podzwrotnikowych, wystrój utkwił w innej epoce i trwa tak zawzięcie a socjal okoliczny ściąga na ciepłą szamę. Oaza porannych szwędaczy wolących zjeść rano jedzenie a nie tekturę z makchemii. Trafiają się zmęczeni całonocną konferencją biznesmeni szczebla nie najwyższego, uśmiechający się nieśmiało do żuru. Po drugiej stronie apacz wchłania gulasz z kaszą i popada w błogostan pozwalający mu zasnąć na stole… Tak, są rzeczy których nie kupisz, jak Wojtyna nawinął, płacąc kartą BastardCard.
Grześ wykąpał już kliszę ze swego otworka i wkrótce mam nadzieję zobaczyć, jak bar ów wyszedł w formacie 1 x 3 (24 x 72 mm), nie ujmując fotografii będzie to oczywiście tylko namiastka wizyty w tym miejscu. Bo przecież jest jeszcze cała gama zapachów, detale PRL-owskiego designu i pani Ala wykrzykująca „żurzjajkiempożarskizziemniaczkamiibukietraaaaz!” :)
Mnie jeszcze zostały klateczki więc tymczasem częstuję kieleckimi strzałami z poprzedniego negatywu…
Ostatnie piętra mają klimat, zwykle są adaptowane i oswajane podobnie jak tutaj. Dla mnie to jeden z elementów Niewidzialnego Miasta.
Więcej zdjęć z Nidy oraz poniżej przedstawionego biura na „Spacerem po Kielcach”
Tu z nieco innej beczki – garaże, które przypuszczam, że nie przetrwają budowy ekspresowej obwodnicy… wyjątkowe miejsce, które, zależnie gdzie spytać, należy do Bocianka, Szydłówka lub Sadów :)))
Z cyklu „tu było kino” – lekko militarne Kino „Bajka”, Kielce
…i z innych spacerów po CK…
Z powyższym zdjęciem wiąże się przykra historia, nie zaraz dramat jakiś, po prostu przykry numer dla miłośnika Kielc. Znalazłem stary neon „Dom Mody”, znalazłem przez pewną panią dojście aby zrobić na jego tle sesję z modelką, wyjaśniłem wcześniej że dokumentuję różne „smaczki” Kielc a ten w szczególny sposób chciałbym zaaranżować tworząc pierwszy plan do treści niesionej przez neon – miłe dziewczę, stosowne oświetlenie, ba, zabezpieczenie żeby ktoś nie zarzucił uszkodzenia poszycia dachu, wszystko dogadane, dziewczyna w samochodzie, dwóch fotografów na pokładzie, przychodzimy – NIE, odmienił się księżyc złoty. Zanim zdążyłem postarać się o zgodę administratora, ten usunął neon w tak zwane „pizdu”. Wiec jak zobaczyłem że jeszcze nie zdjęli pasmanterii – ustrzeliłem z miejsca a tych pawilonach i ją i rybki :/
A powyżej, rzadki w leksykonie kieleckich nazw, akcent z Formuły 1 – ul. Prosta :) Przechodziliśmy tamtędy (a jakże, z tragarzami) by zobaczyć niejaką planetoidę „2011 AN52” lecz news, który nami powodował (TVN24 – profeska!) nie podawał ani kierunku ani kąta ani czasu trwania więc liczyliśmy na zwykły łut szczęścia który nie nastąpił. Mimo to miło było polampić się w gwiazdy z rozdziawioną japą i na odchodne strzelić chociaż fotkę fragmentowi nieboskłonu i naszemu rumianemu, kieleckiemu padołkowi :)
No, i proszę – faktycznie to jest Wielki Post! :)
PS. Pozdrawiam wszystkich, z którymi włóczyłem się po tych miejscach oraz kompanów dzisiejszej ucieczki z czterech ścian.
.10 Plac Przemysława Gosiewskiego / Gosiewski Square
Chodzimy tamtędy nie wiedząc, że w przyszłości, nieopodal budowanej ul. Lecha Kaczyńskiego, może właśnie to bezimienne miejsce otrzyma nazwę Plac Gosiewskiego? A może będzie to Plac Tańczących Fontanien? Chyba, że już ma jakąś nazwę o której ja nie wiem…
PS. Strzelam w ciemno, zobaczymy czy i gdzie taki plac powstanie.
.08 schowane podwórko / hidden backyard
Dobrze schowane podwórko, będące skrótem z Rynku na ul. Dużą, wymagającym jednak pewnej odwagi od osób tu niezameldowanych :) Po drugiej stronie w kamienicy kartka na drzwiach widniała niosąc skreśloną ręką Pani Aliny przestrogę: proszę zamykać drzwi na kłódkę bo pijacy robią kupy.
Korzystając z okazji: wszystkiego najlepszego temu Grześku! ;)
Moda z Kitaj-goroda
4 Komentarze
CZYLI FASHION FROM RUSSIAN
Najbardziej ruchliwa ulica w moim mieście. Tak, mimo emigracji Kielce ani na chwilę nie przestały być MOIM miastem, a teraz gdy powróciłem, są nim po dwakroć. Ale ja nie o tym.
W porannych godzinach, eleganckim krokiem idzie jejmościna w wieku takim powiedzmy 60 z dużym plusem, cała na czerwono, na który to zestaw składało się obuwie, plisowana spódnica i dopasowana koszulka. Wszystko byłoby wspaniale i malinowo gdyby nie wielki złoty napis na całym przedzie owej koszulki, który głosił:
Pani mogła być oczywiście entuzjastką twerkingu, może mistrzynią seniorów nawet lub po prostu chciała sprowokować jakąś reakcję. Ale ten napis jakoś nie zgrywał się z całym jej stylem i aurą więc mam pewne przypuszczenie. Oczywiście nie mam nic przeciwko paniom, które lubią twerking, jednak coś mi mówi, że w tym konkretnym przypadku, na wybór koszulki złożyły się kuszące jaskrawe kolory i nieświadomość co niesie jej treść.
Taki apel, może sprawdźmy co nasze Ciocie, Babcie a czasem może i Mamy, mają w szafach, żeby oszczędzić im potencjalnych niezręczności.
PS. Ciekawe ile podobnych deklaracji-pułapek czyha sobie cichutko w zakamarkach tikejmaksa, hafprajsa oraz wśród jadących do nas „prosto z Holandii i Norwegii” świezych dostaw taniej odzieży.
Podziel się / Share this:
Written by brulionman
11, Listopad, 2022 at 5:40 pm
Napisane w loza szydercy / comments of scoffer, slowo wstukane / typed thoughts
Tagged with design, Kielce, miasto, moda, twerking