Posts Tagged ‘czarnobielizna’
kliSZEpty z Polski
Zeskanowało się. Listonosz przywiózł. Poleżakowało pół roku. I jest.

Kasinek Mój

Potok Kościeliski, w drodze po ostatnie prawdziwe oscypki w 2017 roku

WIdok na Kasprowy i Giewont

Uwielbiam stare neony

Dostrzeżony Góral w Mieście Karków

Wehikuł Czasu
Zadymione
Pożyczyłem Ci ja razu pewnego od Maćka aparat na srajtaśmę, klasyka polskiej fotografii – Start, bo mój Voigtländer jest… lekko uciążliwy. I jak pożyczyłem tak ruski rok mija a pucha leży u mnie. Tknęło mnie tak cuś, wziąłem tego troszkę już zapomnianego Starta w łapki a tam… film, panie kochany, negatyw normalny siedzi w nim, nieskończony, czasłem przeto parę zdjęciów co by materiał wykończyć a palec świerzbił tak, że nic się z ostatnich nie nadaje się do pokazania. Skan z negatywu bez korekcji, jeno Mateńki z Ciotuchną portret z kaloryferem w tle nieco podciągnąłem suwaczkami bo się prosił.
Najlepsza jest w tym wszystkim podróż w czasie… jedno ze zdjęć pochodzi z Czechosłowacji gdziem pojechali z Julką, Betkiem i Siułkiem – z telewizji znanym jegomościem. Leżało sobie to tak na dysku w przeświadczeniu iż światła dziennego nie ujrzy bom udwlekał świadomie upierajac się że Fotoszop niezbednym mi jest narzędziem a koniec końców ramkem dodał, rozmiar zmniejszył i wielka mi obróbka! Szast prast.
Vilnius Sisters
Pozdrawiam tu wszystkich którzy rzadko blogują. I Maćka, że ma gość cierpliwość.
Ulice Dublina / Streets of Dublin
Doigrałem się. Wśród różnych nominacji, które powodują, że ludzie mają ze sobą o czym porozmawiać, otrzymują pretekst do opublikowania efektów swoich działań (w miarę) twórczych a nade wszystko uszczęśliwiają wszystkich łańcuszkorozsyłaczy, jest ta, którą otrzymawszy należy opublikować 5 czarno-białych fotografii i cośtam cośtam. Podszedłem do zagadnienia nader uczciwie i z pełnym zapałem czyli zamiast wygrzebać starocie z szuflady czy przerobić syfrowe pstryknięciopliki monochromatycznym filtrem, wziąłęm aparat, CZARNOBIAŁY FILM i wyszedłem na ulice. Ulice energetyzującego i niosącego dobre wibracje Dublina – miasta, w którym czuję się w pełni swobodnie a tego akurat dnia postanowiłem nie odpuszczać ujęć omijanych przez pewną fotograficzną durną nieśmiałość, której jestem pechowym nosicielem. Spacer wyszedł zajebioza a co do szczegółów nominacji – jebać je, uczestniczę w fb ale gram podług własnych reguł, zasady są po to by je łamać. Wydestylowawszy zatem co najbardziej podoba mi sie w całej tej sytuacji prezentuję poniżej najbardziej zdatne strzały, które byłyby lepsze gdyby palec nie był tak głodny spustu. Dzięki Maksymilianie za tę mobilizację, TOSZYSKO PSZEŚCIEBIE! :)
/ I’ve been nominated in some BW Challenge so I should present 5 pictures and nominate others and bla bla bla… fuck the rules I’m taking what I want, this time – just pictures :) Great few hours walking that made me sharing with you the views I’ve seen in Dublin. Thanks Max! So… enjoy!

Ujrzałem na ulicy fryzjerkę, która trzymała szufelkę – „taka sama jak moja” – pomyślałem – „ale nie, moja nosi legginsy” ;) / Hanna Barbera ;)

Nie pójdę z toba do łóżka jeśli nie oglądasz obrazków w książkach / How to say „thank you” in Gaelic?

Nienajgorsze, jednakowoż murale będziem odtąd prezentować w technikolorze / Colorful mural in shades of gray, naaaah!
Dziewczynka za palcami / Little Dublin girl

Ciężko było utrzymać równowagę i jednocześńie pilnować kadru ale udało się / That was not so easy to keep balance and watch the viewfinder
Z powodu choroby znalazłem tysiąć pińcet zdjęć z Zielonej Wyspy. Leżą w katalogach totalnie bez ładu i składu, żadnej chronologii, żadnego klucza, są rodzajem dziennika – widząc je pamiętam co wtedy robiłem, dokąd szedłem, jechałem, z kim rozmawiałem… wiszą na dyziu nieopublikowane jak niechciane dzieci, chyba nadszedł czas by wsypać na bloga trochę zaległych obrazów. Niby przeszły kwarantannę ale nadal mam do nich ściśle osobisty stosunek i trudno je selekcjonować pod kątem „warto – nie warto pokazać”. Może to również czas, by po tych kilku latach oprawić wreszcie diapozytywy i zrobić tradycyjne slajdowisko. Jakieś siły fotograficzne widocznie straciły do mnie cierpliwość i uziemiły mnie antybiotykiem w domu zmuszając do zajrzenia w omijany skrzętnie katalog „skany”. Jeszcze nie wiem jak je pokażę, te skany. Bo slajdy wrzucić na ścianę to największa przyjemność – prawda i duma, sens chodzenia za kadrami, uzurpowanie tytułu „Pogromcy Fotoszopa” jako narzędzia zbędnego w procesie naszej komunikacji. Ale tu, na blogu, jak rozsądnie pokazać tysiąć zdjęć z dublińskich ulic… wciąż tego nie wiem.
/ Sitting home sick with high temperature pushed me to explore „scans” folder. I’m terrified by quantity of pictures waiting to be posted, have no clue what key I should use to public them. Well, meanwhile one of my favourites, never released before, shot from streets of Dublin.
Czy króle / 3 kings
Czech królów: Ctrl+Alt+Del 2013 ;) Po roku leżakowania, z czasu gdy okrutnie mnie palec swierzbił by nacisnąć spust. Od sasa do lasa – radosny przemoczony latawiec ze śniadaniem na szczycie Baraniej Góry, szukanie czegoś dziwnego w lesie cośmy w satelitarnych mapach wyczaili oraz Kacper – to była jedyna 1/125 część sekundy w czasie całej doby gdy mój ukochany szkodnik się nie rusza :)
/ Waiting for spring a year ago. Shots from kitesurfing, walking wander to find something that we’ve spotted in forest via Google Earth and portrait of my youngest nephew. That was time I couldn’t resist to push the shutter button…
Moim ziomkom / To my brothas
18 grudnia – Międzynarodowy Dzień Migrantów / Dec 18th – International Migrants Day
Ustanowiony przez ONZ i pewnie kilka innych podobnych akronimów, a ja właśnie dziś dowiedziałem się o jego istnieniu. Wciąż poza Polską i Klerykowem mam swoich ludzi, sam przeszedłem przez bycie obcokrajowcem co w dzisiejszych czasach, z uwagi na kryzys, musi być jeszcze trudniejsze. Nieważne czy są to migracje polskie, zagraniczne czy amerykańskie i niezależnie czy chcecie wrócić do naszego, zdaję sobie sprawę, że mocno pojebanego, kraju – życzę by Wasza droga wiodła dokładnie tam gdzie zamierzacie dotrzeć.
Pozdrawiam Dublin, Wexford, Logan, Paryż, Chicago, Newark, Londyn, Waterford, Amsterdam, Laponię, Kill, Zakopane, Krakow, Lublin, Wrocław, Sopot i oczywiście Warszawę! Dla Was, migrantów, choć na innej ziemi to pod tym samym niebem, kilka zdjęć szaroburych Kielc z dwoch weekendów gdy się jesień w zimę zmieniła.
/ December 18th – International Migrants Day that I didn’t know till today. Still so many Poles lives abroad, I remember pretty well how it is like to be an expat, a foreigner. Best regards to „my people” in the world, no matter the country, we share same sky above us. Here’s some black and white photos of our city, taken during last two weekends with visible border between fall and winter.
Pan Otworek / Mr. Pinhole
Kielce i portrety. / My town and few portraits.
- Ania WT :)
- Artek de Biacz
- godzinę się chyba robiło podczas konsumpcji zupy chmielowej / ca. 60 mins exposure during drinking beer
- CPN, ul. Żytnia, Kielce, wrzesień 2012 / oldschool petrol station
- Czesław Niemen z kieleckiej Alei Sław przygląda się warsztatom recyclingu / recycling workshops, closer: Niemen monument in park
- niedoświetlony bufet / underexposed bistro
kolorowe zdjęcia otworkiem / some color pinhole pics: