Posts Tagged ‘kwadrat’
Zawsze kwadrat cz. 4
Kacowa eksploracja opuszczonych podziemi szpitala i 20 sek na czasie B bez statywu oraz dwa zwyczajne widoki wśród kaesemowych bloków.
Kończąc chyba tę serię chcę podziękować mojemu Przyjacielu temu Grześku, ordynaryjnemu gajowi.
Zawsze kwadrat cz. 3
Dzisiejsza porcja to obrazy zarejestrowane na fotoszwendaczu. „Podróż jest nagrodą”.
Oldskulowy zieleniak u Bobrowej, który wita zapachem jabłek, śliwkowego suszu i małosolniaków, „życie po życiu” czyli zemsta Honekera zatknięta na słupie i ulica Przecznica, przy której dawno temu były najlepsze hotdoxy na downtown z górującym złotym biurowcem zwanym „Manhattanem” co to ma aż czternaście pięter i windy tak żwawe, że zapiera dech w jelicie grubym.
Zawsze kwadrat cz. 1
Część I
Drewniany kościół NMP w którym wisi obraz z „dużym fiatem”, środkowy z trzech wierzchołków masywu Góry Miedzianka i las między dwoma obszarami o niełatwych nazwach: Grząby Bolmińskie i Grzywy Korzeckowskie :)

negatyw od Witka, skan od Grześka, aparat od Maćka, zapis od Vooya, proces od wrócony... coraz mniej mnie w moich zdjęciach... ;)
Prawie kwadrat
Podróże z Seagullem.
Industrial, miasto, portrety, abstrakcja.
Dzięki Grześ za operację filmową. Jak można naświetlać ISO 3 jak ISO 100? A no można ;P Znowu negatyw naświetlany długo, przede wszystkim w przestrzeni miesięcy ale też w czasach migawki. Fotoszwędacz po CK podwórkach. Jazda czarną wołgą w poszukiwaniu czynnej restauracji w Końskich, bezskuteczna skądinąd. Coraz bardziej dewastowana opuszczona cegielnia, w której dawno temu wybuchła nam kaszanka. Spacer z moimi ukochanymi szkodnikami – pozdrawiam. Padam dobranoc.
Chemar

CHEMAR
Dawne wejscie do kieleckiego „Chemaru” – po jedrzejowskim fotoplenerze mielismy z Mackiem niedosyt wiec pchnelismy amfibie 605 w zapomniana industrialna czesc CK. W wyniku ZAGINANIA czasoprzestrzeni negatyw ZAGINAL w czasie mierzenia kasku lecz z pomoca Artka, Cienkiego i n-k wzial sie i odnalazl. Dzieki!
/ An old entrance to „CHEMAR” – one of the biggest factories in Kielce, Poland. I lost this negative during I tried on cycle helmet but thanks to my friends I got it back.
Patataj
Od kilku dni w CK parno mimo ze błyskawice sieką (sieczą? siekają?) niebo raz po raz, na miasto spadają deszczu strugi, osiedle pachnie bzem i akacją a klatki schodowe konopiami. Sielankowo – leniwa bylejakość. Przy cenach 3zl za dwukilogramowa łubiankę truskawki same wpraszają się do domu, zgodnie ze staropolska gościnnością roztworzyłem odrzwia zapraszając je na kompot. Tak się zasiedziały ze załapały się również na mrożonki i weki i chyba zostaną tu jakiś czas. Ulice spływają potokami dżdżu, które wyprzedzają stojące w korkach blachosmrody.
Wczoraj duża porcja energii ze spotkania z Mistrzem Pierścińskim i Markiem Arcimowiczem w zaprzyjaźnionym towarzystwie, dzięki tompac za ten aranż. Nie zostanę już pewnie wielkim podróżnikiem ale zawsze mogę eksplorować świat bliski i daleki na mniejszą, dającą i tak wiele satysfakcji, skalę. Z jednej strony te opowieści o Mongolii, górach, Afryce to zachęta, motywacja i stymulacja a z drugiej studzący kubeł wody gdy widzę rozpiętość między Marka a moim „żabim skokiem”. Najważniejsze by nie przestać radować się tym skakaniem.
Trwają przygotowania do wtorkowego wymarszu, jutro może się coś ustrzeli na procesyji a tymczasem wstawiam poniższy strzał z fotoszwędacza z Moja Kochana Baba po dublińskim porcie i multidiaporamę Rafała Milacha z portu po drugiej stronie Jewropy.

jogging, port Dublin