Piątek, piąteczek, piątunio!
Kilka dni temu gospodarz jakiegoś eko-programu w Radiu Nowy Świat mówiąc o szczycie klimatycznym i wyśmiewając słowa jakiegoś brytyjskiego wazona, bezmyślnie zdradził zakończenie najnowszego 007 przez co, oglądając dziś przygody Janusza Skuwki, niestety od początku wiadomym było co stanie się na końcu. Film niezły choć wyjątkowo nie grają w nim urywające dupę piękności. Trafiła się jedna dosyć-dosyć lecz jej epizod trwa krócej niż potencjalny stosunek z nią, czyli schodzimy poniżej kwadransa. Postęp i emancypacja pospołu tworzą nowego Nula Nula Sedem – w ramach poprawności politycznej będzie on przypuszczalnie czarnoskórą kobietą. Takie to cuda się dzieją więc może jeszcze dożyjemy czasów gdy w tygodniu spotkają się dwie niedziele obok siebie…
A tak pamiętnikowo lecąc – zrobiłem coś obrzydliwego z czego jednakowoż jestem dumny – pierwszy raz w życiu zjadłem kurzą rapkę, z własnej woli. Rzecz o tyle trudna, że mam wysoką nietolerancję na chrząstki a tam jeszcze miękka skóra. Dziś pokonałem ten odruch całkowicie, tak żeby sobie udowodnić, że to pies macha ogonem a nie odwrotnie. Smak… jak flaczki tylko trzeba kosteczki wypluwać takie króciutkie, małe ale przyzwoicie grube i obłe więc nie było biedy. A czemu tak? Bo odkopałem korepondencję sprzed lat z planowaną eskapadą zmechanizowaną w mongolskie stepy, a tam jak poczęstują duszonymi jądrami albo zupą z baranich oczu to odmówić niewypada a zhaftować się na glebę w jurcie też nieeelegancko trochę. Trening czyni mistrza. Dwie rapki zjedzone a już da się zauważyć że piszę jak kura pazurem. Ciekawe, czy naszego Cezarego, najbardziej znanego z dzwonienia z budki na deszczu wśród wilków jakichś, też w ten sposób strofowało ciało pedagogiczne w podstawowej szkole, hmmm… ?
No, taki to piąteczek więc aż się boję mysleć co przyniesie weekend. Wszystkiego dobrego ludkowie złoci!
Radosława? Nie Cezarego?
Oraz: co to są rapki?
strz.
13, Listopad, 2021 at 1:19 am
Masz absolutną rację, (dzięki, poprawiłem) chodziło o Pazury Cezara.
A rapki to „stopy” kurze, nie wiem czy regionalizm to czy może język branżowy rzeźników lub kucharzy. Treściwy rosół/bulion szybko można pozyskać właśnie z kurzych rapek lub giczałek wieprzowych (racic).
Niektóre nazwy są specyficzne, pamiętam jak kiedyś jedna żena-za-pultem zawstydziła się gdy spytałem o gęsie pipki ale dla balansu to ja kiedyśzaliczyłem opad szczęki gdy pierwszy raz w Naas usłyszałem jak klient do ekspedientki zapodał żę „on jeszcze chciałby palcówkę” na co pani bez cienia rumieńca sięgnęła po kiełbasę o takiej właśnie, robiącej furrorę, nazwie :)
brulionman
13, Listopad, 2021 at 3:48 am
Rapki nie znałam, giczki – bym zrozumiała, gęsie piki znam jako danie kuchni żydowskiej (nie degustowalam jeszcze), a palcówkie, panie, to łu nasz w geesie kupisz, numalnie.
strz.
16, Listopad, 2021 at 10:47 am
pipki to genialne danie, potrzebna cierpliwość kucharza aby wyszły jak trzeba, polecam Raków, tu masz sznurek do Chroma:
https://brulionman.wordpress.com/tag/gesie-pipki/#:~:text=To%20by%C5%82%20kawa%C5%82%20pysznej%20g%C4%99si%20okraszonej%20bardzo%20ciekawymi%20dialogami.%20Takie%20dobre%20%C5%BCarcie%20serwuje%20pan%20Staszek%20w%20Rakowie%20%E2%80%93%20spytasz%20o%20%E2%80%9Eg%C4%99sie%20pipki%E2%80%9D%2C%20trafisz%20bez%20pud%C5%82a.%20A%20%E2%80%9Epo%20co%20%C5%82y%C5%BCka%2C%20po%20co%20%C5%82y%C5%BCka%E2%80%9D%20%E2%80%93%20DO%20SOSU%2C%20prawdziwego%20g%C4%99siego%20sosu!!!%20Polecam!
brulionman
19, Listopad, 2021 at 7:39 pm