Posts Tagged ‘Ilford XP2’
6×6 vol. 3/4
- CPN, który ma być zastąpiony plastikowym legoklockiem, identycznym jak pozostałe 384343378 stacje Orlenu. Jeśli koncern faktycznie tak postąpi to moje koła na tej stacji nigdy nie postaną. / Oldschool gas station, probably in its last weeks before replacement by plastic standard shit
- CK podwórko / backyard
- bryła / architecture
Wszyscy z zakazem fotografowania na ustach, nieprzyjmujący żadnych argumentów, wręcz nie chcący rozmawiać z człowiekiem; właściciele, prezesi i kierownicy rozbiórek zaskakujący oporem przed wpuszczeniem fotografa na teren podległej im nieruchomości przeznaczonej do wyburzenia; najemcy, psy ogrodnika o niezmierzonych pokładach totalnej niekumacji, ograniczeni umysłowo administratorzy; dzierżawcy nie mający wrażliwości społecznej i poszanowania dla historii miasta; gnuśni urzędnicy z trwającym latami biurokracyjnym głodem niekonsumowanych wniosków i podań; nie znający prawa dozorcy; ochroniarze przekraczający kompetencje i straszący nierealnymi konsekwencjami; ujadający z okien mieszkańcy, furiaci, którym poprzewracało się w dupach; zadufani obywatele nie życzący sobie zdjęć w miejscach publicznych; księża myślący, że złodziej to ten co przychodzi z wielkim aparatem, statywem i przedstawia się pytając o zgodę; żule strzegący swych bram i podwórek, po których zawaleniu się nikt nie zapłacze ani nikt nie wspomni; artyści, którym nie wolno robić zdjęć po drugim utworze; dresiarze skorzy zajebać aparat na film, z którym nie będą wiedzieli co zrobić – specjalnie dla was wszytskich wymienionych video pod zdjęciami.
Jednocześnie pozdrawiam ludzi, których spotykam z aparatem, rozumiejących fotografię a przynajmniej potrzebę dokumentowania otoczenia, pomocnych, przyjaznych i wyrozumiałych.
Tuwima utwór ostatni, powstały tuż po „Lokomotywie” :)
6×6 vol. 2/4
Jak już nie możesz, to zwiedź przynajmniej mesko ;) Kolejne trzy klatki z czarnobiałej srajtaśmy / Next three shots from medium format B&W film. All of them were taken in Mesko this year.
Kilka towarzyszących fotopstryknięć z komórki / Few wanna-be backstage shots from mobile phone
Ydziestoletni bialy mezczyzna na tle wspolczesnej architektury europejskiej
Niepowtarzalna okazje majac, by sfotografowac Mechatrona bez swego pancerza, uwiecznilem jego nieziemskie CIAO na filmie srebrowym. Prosimy nie regulowac odbiornikow.

Mechatron Griegorij Grisza Krzesiek
Na zdjeciu: Betko.
Tak, wiedzialem ze sie ucieszysz :)
Grodzimir Slawominski

Grodi
Podczas urlopu w Polsce, gdzies pomiedzy rodzinka, wizytami lekarskimi i baletami udalo mi sie spotkac kilka moich twarzy a niektore nawet uwiecznic na swiatloczulym materiale. Przewaznie byly to proby nadrobienia ponad rocznych zaleglosci w piec minut. Mimo to naladowalem wtedy baterie dobrze. Na zdjeciu: Slawek Grodzinski.
Od kuchni / at the back
Zaplecza w stylu El Urineiro tudziez kalowy zagajnik. W tle wspolczesny symbol Dublina – „szpila”.
Wzgorki prawie w „Sjewiernej Irlandzji” jak to mawia sasiadka Tania.
Pobudka o poganskiej porze, 4.50 lub jakos tak, chyba po 6 jest juz Ka3 wiec pakuje sie do jego bolidu spod znaku trzech czerwonych rombow ktory on nazywa jakos pieszczotliwie „rysiek”, „czesiek” albo jakos tak. Plan: uderzyc w Gory Mourne (jak wspomnialem w tytule – Irlandia Polnocna). Upralem kurtale w impregnacie, nawoskowalem buty mimo ze prognozy zapowiadaly blache na niebie niezmacona ani jedna chmurka. Nawet tak malutka jak ta ktora powoduje ze ludzie zawracaja na Zywca :P Ta pietrkowa szczala pogina pierunsko wartko po ancwalcie to i na miejscu bylismy jeszcze po ciemku. Wschodzace slonce witalismy juz opuszczajac pieszo miasteczko Carlingford i szukajac odbicia na szlak. Troche pobladzilismy bo Ka3 mial kompas z 1945 ktory dostal od dziadka i zamiast Polnocy wskazywal Berlin ;)
Znalezlismy uliczke, minal nas koles z ubloconym rowerem na bagazniku dachowym. Bylo ok 9 rano, ok 2 godz po wschodzie slonca, a na szlaku widzialem slady hamowania po przynajmniej dwoch zjazdach. Musial skubaniec wprowadzic rower przed wschodem skoro zdazyl dwukrotnie zjechac.
Poczatek zaplanowanej przez Piotrka petli to szlak „Tain Way” (najprawdopodobniej „tain” uzywano niegdys w znaczeniu „stannic” ale porzucam tropienie etymologii tegoz slowa bo ktokolwiek spojrzy na mape (a propos mapa nr 29 wydana przez Ordnance Survey of Northern Ireland) pojmie iz nie wiodl tedy cynowy szlak handlowy (tak jak „bursztynowy szlak”) wiec niech ta nazwa pozostanie tajemnica autochtonow. Do pierwszego ostrego zakretu szlak wiodl szeroka na samochod droga, obecnie przejezdna tylko terenowkami lub traktorem ale widac jeszcze kilka(nascie) lat wstecz dalo rade przyjechac tu osobowka. Powyzej na zdjeciu porzucony wrak.
Dalej przecina sie owcze pastwiska, skreca ponownie bardzo ostro w lewo by kierowac sie w strone przeleczy pomiedzy Barnavave a Slieve Foye. Az do przeleczy widnialy slady rowerzysty, ehh… W najwyzszym punkcie przeleczy odbija sie 90′ w prawo szlakiem nieistniejacym na mapie acz poczatkowo oznakowanym slupkami jako Slieve Foye Loop.
Droga mieszana: sa momenty czystych skal jak w Tatrach ale przewaza typowo bieszczadzko – irlandzki klimat czyli podmokle poloniny z opcja brodzenia co rusz. Od przeleczy weszlismy w chmure kktora generowala sie u szczytu zachodniej sciany Carlingford. Zrobilo sie zimno i mokro jak to w chmurze a do tego zaczelo… mocno wiac zaczelo ;P Zrobilismy przystanek na turystyczna konsumpcje spozywcza i wyzej, we mgle ograniczajacej widocznosc od kilkudziesieciu do kilkunastu metrow probowalismy znalezc wlasciwe szczyty czyli Slieve Foye (588m npm) i po bladzeniu wsrod coraz wyzszych szczytow porozrzucanych w rozne strony w koncu sie udalo sie.
Na tym szczycie poznalem tresc tajnej wiadomosci ktora ulegla samozniszczeniu wiec nic nie powiem, niech sie Piotrek sam pucuje ;P
Dalej blakalismy przy uzyciu kompasu, mapy, roznic terenu znajdujacych sie w zasiegu wzroku i wrodzonej kobiecej intuicji. Trafilismy w po wielu spudlowaniach na drugi wlasciwy szczyt teg grzbietu: Carlingford Mountain (579m npm). Jest to glowny szczyt pasma mimo ze jest nizszy od pierwszego. Nie bylismy tam pierwszymi Polakami ale ewentualne watpliwosci rozwial duzy wyryty na scianie szczytu napis „STARY SACZ” :)
Dalej we mgle poruszalismy sie na Polnoc z poprawkami na urwiska i strumienie. Minelismy gdzies The Eagle Rock oraz planowany w petli zakret i zejscie i schodzilismy wzdluz ostatniego strumienia plynacego zlebem po polnocno wschodniej scianie Carlingsford. Na pewnej wysokosci wyszlismy w chmury i mozna bylo wreszcie zobaczyc jezioro Carlingford Lough.
Tu slowo wyjasnienia – Gory Mourne znajduja sie w Irl. Pln., my bylismy w pasmie Carlingsford ktore lezac po zachodniej stronie jeziora nalezy do Irlandii. Nie wiem czy zdobyte pagorki naleza do Mourne Mountains.
Dalej skrecilismy ostro w prawo i idac skrajem ogrodzonego terenu, miedzy tymi piekielnie klujacymi krzakami o zdradliwie lagodnie wygladajacych zoltych kwiatkach, doszlismy do wyjscia na parking lesny. Pozniej to juz praiwe caly czas aswaltem w dol do parkingu przy jeziorze gdzie zostawilismy furke.
Zimno, wiatr, mokro ale przede wszystkim relatywnosc pokonywanych wysokosci – daly mi po grzbiecie. W Gorach Wicklow wchodzi sie na wyzsze szczyty lecz startuje z duzo wyzszego poziomu, powiedzmy od 200m npm. Tu zaczelismy kilka metrow nad woda wiec suma przewyzszen troche mnie zaskoczyla. Na cos trzeba zgonic gdy kondycji brak ;P