Posts Tagged ‘MTB Kielce’
Rajd pieszy Blizyn – Zalezianka
To byl chyba pierwszy urlop w Polsce, AD 2007. Poprzedni wieczor skonczyl sie nad ranem polowaniem przy uzyciu dziszoka na przebiegajacego nam droge kota. Rzut niecelny, kot zwial a zegarek przepadl w chaszczach nafaszerowanych potluczonymi tulipanami za pogotowiem. Nie majac od jakiegos czasu mojej cegly odpuscilem dalsze polowanie i jakos udalo sie obrac azymut na statoilowego hotdoga by pozwolic sie przespac zwlokom co-nieco.
Spalem ze cztery godziny az do budzika i przypomnienia w komorasie – jestem umowiony z chlopakami na rajd, minuta osiem i smierdzialem juz w dylizansie „21”. Na dworcu busowym spotkalem Johnego i Niedzwiedzia a Szalas chyba czekal na nas w miescie slynacym dawniej z Polifarbu. W Blizynie, bo o nim mowa, majac wciaz rozrzedzona krew i myslenie, udalem sie „na dwojeczke” do najblizszego budynku ktorym okazal sie bank spoldzielczy. Pani kierownik cokolwiek przerazona jednak uzyczyla mi swego przybytku dobrej nadzieji do zwodowania kackupy a poniewaz ja to i dziekuje i wode spuszcze i ogolnie grzeczny jestem to obylo sie bez zgrzytow.
Ruszylismy. Na wstepie Johny mnie wystraszyl ze jesli mnie utnie osa to on bedzie mi robil tracheotomie gdyz mam smiertelna alergie na osy, pszczoly, baki, trzmiele, szerszenie etc. i po ukaszeniu moge przezyc 30 minut bez pomocy lekarskiej ale jak pani doktor mnie oswiecila – prosze sie nie zdziwic jesli udusi sie pan po zaledwie dziesieciu. Taka wiec tracheotomia przy naprawde szczesliwym zbiegu okolicznosci w srodku lasu, uratuje mi zycie lub przynajmniej przedluzy :)
Opuscilismy zabudowania, minelismy cmentarz i udalismy sie na Poludnie szlakiem, zaraz sprawdze na mapie jakim… szlag ja trafil, wkazmacrazie, bazujac na wikipedii – zaczelismy zielonym szlakiem Blizyn – Zagnansk, jednak na rozstajach drog pod Szalasem Marcin poszedl do domu a my wbilismy sie na szlak czerwony Diabla Gora – Laczna. Cos mi sie nie widzi ta wikipedia bo ktorys ze szlakow pamietam jako czarny ale nie moge tego zweryfikowac gdyz PTTK Kielce na swej stronie zamiescilo tylko szlaki ktorymi samo sie opiekuje zamiast wszystkich jakie sa w regionie.
Wstyd przyznac ale pierwszy raz zaliczylem Piekielna Brame w rezerwacje Dalejowskim:

zdobywcy swiata - fot. Szalasowy samowyzwalacz
Szlak to multiopcja: obcujesz z przyroda, resetujesz sie z miejskiego szumu i tempa, uzywasz wiekszej pojemnosci pluc, wedrujesz z przyjaciolmi, rozmawiasz zarowno na tematy malo-wazne jak i egzystencjonalne, gdzies w polowie trzezwiejesz po wypoceniu toksyn (sorry Winetou ale jako dwunoga gorzelnia idziesz ostatni). Pierwszy raz wtedy dalem sie przekonac ze czasem klamstwo jest niezbedne dla higieny psychicznej w zwiazku mezczyzny z kobieta ale przemyslalem to pozniej i odszczekacie to na nastepnym rajdzie kolego M. :)
Po drodze oczywiscie pogawedzilismy sobie z napotykanymi lesniczymi, ktorzy w swej pracy poruszaja sie po lesie m.in. Wiejskim Sprzetem Kaskaderskim ubranym zaledwie w kostke na tylnym kapciu. Oldschoolowa Zemsta Swidnika daje rade w lesie a jak legenda ludowa o wuesce niesie – na jedynce pojedzie nawet w poprzek ziemniaczanego pola. Z czasow gdy sam jezdzilem na takim motorze zostalo w sieci jedno zdjecie (autorstwa A. Ziemkiewicza) bo dzis ta okolica zarosla totalnie. Moze ze wzgledu na to co mam w duszy, trzeba bylo zostac lesnikiem by laczyc przyjemne z pozytecznym? Wracajac do opowiesci podrozniczej mej – natrafilismy jeszcze na jakas grupa rowerzystow a dalej na pechowca, ktory zakopal sie w lesie ciezarowka pelna dluzyc czy jak tam sie zowia sciete drzewa. Z lasu wyszlismy kolo lesniczowki w poblizu wsi Zalezianka i Wystepa, stad aswaltem w strone Belna by w oczekiwaniu na pijana nyske do Kielc przeniesc sie na trwake za sklepem konsumujac pokarm, ktory dal nam Pan. Wlasciwie to nie dal a sprzedal i nie Pan a Pani :>
Zero zdjec bo nie chcialem dzwigac niczego procz muszynianki. Szlak latwy, na jednym odcinku w mlodym lesie bukowym, ciezko znalezc szlak. Za to od skrzyzowania szlakow pod Szalasem szlak w strone Lecznej jest zdecydowanie nudny jako ze biegnie piaszczysta lesna droga, moze w strone Jasiow/Janaszow/Samsonow jest lepiej a moze trzeba sie wbic na Jana w las i przedzierac z kompasem. Zla trasa na rower – duzo galezi a pozniej piachu tak grzazkiego ze nawet na kapciach 2.3″ czlowiek sie wpieni.
Czuwaj! ;)
Lug
Lug – tak w skrocie nazywaja Irlandczycy najwyzszy w hrabstwie Leinster szczyt – Lugnaquille.
27 wrzesnia 2008 r. ok godz 9 udalo nam sie opuscic dom by po dziesiatej byc juz w wawozie/dolinie Glenmalure. W krajobrazie przypominajacym Bieszczady, TPP „B.U.K.” wygramolilo sie z Karlosowej strzaly a oczom ich ukazal sie… gigantyczny plecor Karlosa ktorego zawartosci wlasciciel nie chcial zdradzic i na dodatek uparl sie ze zabiera wszystko na gore. Karkolomne wyzwanie, ja np zrezygnowalem z zabrania lustrzanki bo za ciezka a tu taki bagaz, nie lada wyzwanie…
Karlos ruszyl pierwszy solo, my z Ula za nim. Wejscie po prawej stronie „wodospadu”/rzeczki, po pokonaniu stromej czesci wybralismy nowa droge. Wiodla ona przez zabojczo meczace dla nog trawy wysokosci nawet do pasa, ktore skutecznie zniechecaja podczas wchodzenia pod gore przytrzymujac buty, spowalniajac posuwanie sie naprzod i wymagajac wysokiego podnoszenia stop. Mimo ze bylo relatywnie sucho jak na ten teren to prawie godzine zajelo nam przeprawienie sie przez moczarowo-torfowy srodkowy odcinek szlaku. Wedrowka tamtedy polega na znajdowaniu gestych kep trawy oraz wysp torfowych pozwalajacych uniknac brodzenia po kostki w zapadajacym sie pod wode trzesawisku. Nie ma tam szlaku, samemu sie wybiera trase skokow i najmniej bagnistych stapniec.
W rozpadlinach, powstalych przez erozje wspomagana wypasem owiec, znalazlem skrzydlo samolotu. Rozgladalem sie za innymi szczatkami typu portfele pasazerow, licencja pilota albo chocby czarna skrzynka (dla Mamy pod pelargonie) ale ani sladu. Ci cholerni turysci UKRADZOM wszystko co tylko znajda.
Z wstepnych ogledzin skrzydla oraz sladow katastrofy, ktora miala tam miejsce wiemy niezbicie, iz transportujacy Generala Wladyslawa Sikorskiego samolot Liberator II AL523, ktory spadl do morza 4 lipca 1943 r. o godzinie 23:07, 16 sekund po wystartowaniu, w wyniku czego zginela corka generala i szef sztabu Naczelnego Wodza, Tadeusz Klimecki oraz siedem innych osob, z cala pewnoscia wlasnie tamtedy… nie lecial.
Po dokonaniu tego, badz co badz, przelomowego odkrycia (do dzis malo ktory badacz historii wie o powyzszym) pomaszerowalismy w lewo by wspinac sie grzbietem, tym razem po krotkiej trawce, owiewani zachodnim wiatrem, spotykajac pierwszych ludzi tego dnia. 30 min pozniej wedrowalismy przez prawie calkiem plaski i bardzo obszerny szczyt Lug, na ktorym w jednym miejscu zbudowano kopiec z kamieni, bez niego w wielu miejscach moze sie wydawac ze „to tu” co mogloby byc przyczynkiem do bojek o to kto wszedl pierwszy itp ;) Dla szukajacych ekstremalnie mocnych wrazen ta pekata gora ma dwa bardzo strome polodowcowe stoki zwane Polnocnym i Poludniowym Wiezieniem.
Tuz przy kopcu siedzial usmiechniety od ucha do ucha Karlos, obok niego stal sklesniety plecak z ktorego wybebeszono uprzednio maszynke turystyczna, patelnie, garnek i cala fure zarcia. To byla prawdziwa niespodzianka i dala nam strasznie duzo radosci i tylez samo energii: jajcowizna z 12 jaj smazona na maselku oczywiscie, mmmm…. kabanosy i kielbasa smazona z celula, czosnkiem i roznymi przyprawami, mmmm….. goraca kawo-czekolada…. mmmmMMmmniam! I to wszystko 925m npm (niecale 3035 ft, Lug jest 13 co do wysokosci z 14 gor na wyspie, ktore przekraczaja 3000 ft), tym samym pobilismy wyczyn Betka i czekamy na rewanz (stukanie jajem o wschodzie slonca w Wielkanoc z CKF sie nie liczy Grzeniu hehehehe).
Zdumieni turysci zerkali nieco zazdrosnie tym bardziej ze zapach roznosil sie w promieniu kilkudziesieciu metrow. Pichcilismy gdzie Maklowicz nie pichcil! A wokol, jak donosi nie zawsze wiarygodna wikipedia, przy dobrej widocznosci okiem nieuzbrojonym winno byc widac, poprzez Morze Irlandzkie, wzgorza Llŷn Peninsula i gory Snowdonia w Walii (UK). Smiem powatpiewac gdyz podczas majowego wejscia mielismy nieskazitelna pogode co pozwolil zidentyfikowac wszystkie gory przedstawione na metalowej plycie a jednak nic „po drugiej stronie morza” nie rzucilo nam sie w oczy.
Zszamalismy do syta, poznalismy ciekawych ludzi – Toma i Ursule i wspolnie z nimi oraz pewnym czlowiekiem sprawiajacym wrazenie poszukiwacza swej wlasnej piatej klepki zeszlismy w dol wschodnim ramieniem Lug by skrecic w lewo i dalej samym brzegiem stromizny, znow skaczac przez mokradla, dojsc do poludniowej strony glownego strumienia. Sporo stromych zejsc, pozniej nieco skakania po glazach w rzece by wrocic na „szlak” w miejscu gdzie zaczyna sie ubita droga dla samochodu.
A tu specjalnie dla MTB wariatow:
Aha, dzieki przyrodniczym zacieciom atakze pewnej cierpliwosci lingwistycznej zapoznanych Irlandczykow udalo mi sie wreszcie ustalic iz tajemnicze zwierze ktore widzialem w gorach gdy wchodzilismy na Tonelagee, a byl to borsuk, to nie Ratcoon ale Badger (ktorego bralem za „bobra” podczas gdy ten ostatni to Beaver). Zas obszerne informacje o mokradlach irlandzkich, wraz z kilkoma wydobytymi z nich cialami ludzkimi z zachowana skora, wlosami i miesniami mozna posiasc odwiedzajac Muzeum Archeologii i Etnografii na Kildare St w Dublinie.
Zdjec jeszcze pare z tego wypadu trafi na bloga po dokonczeniu i wywolaniu filmu. Pierwsze zdjecie (to „ladne) to ostatnia klatka na gratisowym filmie noname z labu a pozostale na zapozyczonym didżitalnym kąpakcie. Dla tych ktorzy wybieraja sie w Gory Wicklow – sprawcie sobie mape Ordnance Survey Ireland – Discovery series nr 56 (nielaminowana – jest lezejsza i duzo bardziej poreczna/elastyczna).
Do zobaczenia na szlaku. A przynajmniej na blogu ;P