Kombo 2 – Nida w gajerze i nocny offroad Chańcza
K jak Krzesiek czyli w garniaku po Nidzie
Kolejne małe marzenie: spłynąć kajakiem w garniturze, elegancko, najlepiej z piękną nimfą na przedzie, ubraną w zwiewną suknię i aligancki kapelusz. Ta druga część się nie udała bo popłynąlem „jedynką”, wprost z wesela Rudej i Grizzliego. Kilka fot z mojej podtopionej jednorazówki oraz parę zdjęć od partnerki dalszej części tego spływu – „Agnieszko, odbierz”.
[edytowano: nie wiem jak wordpress samodzielnie to zrobił ale podmienił kilka zdjęć ze spływu na zdjęcia z 4 urodzin Mehehel, fizyczna zamiana plików, kosmos! :( ]
a tu strzały Kapitana dwuosobowego kajaka:
To był nieco szalony i może zbyt szybki ale bardzo miły spływ w dobrej kompanii, dzięki wszystkiem!
Orkiestra z Chańczy: dwóch napiera, nikt nie tańczy
Planowaliśmy z Dżonym i chłopakami powtorzyć wypad rowerowy w „jurajskim stylu” ale na Beskid Niski. Ale, że tak to ujmę delikatnie, „pozmieniało się” a i tegoroczny październik jawi się jako czas, który nie rozpieści ciepłem więc na spontanie wsiedliśmy z Betkiem w jego kombilimo i pomknęliśmy do Chańczy. Miało nas być czterech ale zupa za słona itp i było tych dwóch, co chcieli jechać naprawdę. I było naprawdę gites! Być w Rakowie i nie zajrzeć nad jezioro to jak być w Berlinie i nie widzieć papieża – my właśnie tak zrobiliśmy. Gdy dojeżdżaliśmy właśnie do wytczonego przez Griegorija celu, OSP zbierało ludzi na akcję gaśniczą. Znaleźliśmy spokojne miejsce, wydobyliśmy rowery z paszczy forda, zabiliśmy 1173 komary i ruszliśmy w las. Plan był żeby „pobrykać za dnia i ewentualnie deczko w nocy”, w praniu proporcje okazały się odwrotne :)
Na pocieszenie dla tych co lubią śmierdzieć w domu przed telewizorem: było gorąco, pózniej zimno, były komary, zgubiliśmy okulary, parzyły pokrzywy, było błoto, kopny piach i przeprawa przez trzęsawisko, nie miałem jak zabrać znalezionego prawdziwka no i to najlepsze: w gpsa wgrane mieliśmy mapy z lat 80′ a przez 30 lat ten cholerny las wziął i zarósł – niektórych dróg nie ma, miejsce przebiegu wąskotorówki też niełatwo znależć… same kłody pod koła…
…ale chyba właśnie stawienie czoła rozmaitym trudnościom jest takie fajne w wypadach tego typu. Zaraz wrzucę foty to jeszcze pod nimi może coś dopiszę ale powiem dwie rzeczy: wypad zajebioza a dla mego towarzysza za zdolności kolarskie – SZACUKEN! :))
Mawia się „podróże kształcą”, dziś i ja, mądrzejszy o 115 komarzych ukąszeń powiem Wam: nie wybierajcie nanocleg miejsca zacienionego, wilgotnego i otoczonego krzewami, pokrzywami i stertami suchych gałęzi bo o poranku bez moskitiery kwiczeć będziecie jak młode warchlaki. Ponadto, dobrze jest na noc położyć okulary w bezpiecznym miejscu by ich nie zgnieść lecz włożenie za rączkę pod sufitem nie ułatwia porannej ich lokalizacji. Zaś z cyklu „rzeczy niepotrzebne w moim plecaku” przedstawiam dętkę rowerową do której nie wziąłem pompki, szczęscie nasze że obyło się baz kapcia.
Nocna jazda jest bardzo niezwykła, zarówno przez wsie jak i lasem, ważne by się odpowiednio ubrać i mieć dobre oświetlenie – u mnie lampa na kierownicy uzupełniana czołówką zupełnie zdały egzamin: pierwsza rysuje wysokie cienie dzięki którym widzimy 3D a druga wypełnia ciemne nisze przy manewrowaniu kierą. O górce lub zjeździe dowiadujemy się często nie z oczu lecz z nóg lub z tętna. Często nie widzi się przewodów elektrycznych lub ciekawych budowli jak choćby fartem zauwżona wieża przed Bogorią. Cóż więcej mogę rzec: było super, chcę jeszcze!
Jak Betko obrobi swoje fotografije to je TUTEJ podlinkuję :))
PS. w czasie gdy z Betkiem urzędowaliśmy w lesie Darek z żoną wystartowali w „koneckiej setce”, Iza doszła do 71 lub 76km a Darek walnąl całą stówkę, gratulacje!
Written by brulionman
9, Wrzesień, 2011 @ 11:15 pm
Napisane w album osobisty / personal pictures, dokument / documentary, efekty podrozy zmechanizowanych / mechanized travels results, foto / photo, kuluary kulinarne / backstage cuisine, po prostu Rower / pedal to the metal, rany Julek, sporty ekskremalne! ;) / gosh, it's extreme sports! ;), relacja / report
Tagged with Betko, Bogoria, Chańcza, garnitur, GPS, gwiazdy, gęsie pipki, gęś po żydowsku, kajaki, kajakiem w garniaku, konecka setka, Koło Łowieckie SZARAK, kulinaria, las, lerzerplerzer, mapy, moda, Nida, noc, offroad, Panoramio, Poland, przyjemności życiowe, rajd nocmny rowerowy, rajdy piesze, rajdy rowerowe, Raków, rower, spływ kajakiem w garniturze, swietokrzyskie, szlak kulinarny, szlak rowerowy, waskotorowka
Komentarzy 13
Subscribe to comments with RSS.
przefajna relacja. jedynie jakość tych fot kłuje w gały. no cóż
ja też chcę jeszcze!!
pozdro
betko
10, Wrzesień, 2011 at 9:59 am
ciekawy jestem jak wyszly twoje analogowce, weno poka :)
zapomnialem dodac:
…tu Polskie Radio, jest sobota, mineta dwunasta, wysłuchaliśmy właśnie końcowych fragmentów arii Orgasmusa w wykonaniu utalentowanej anonimowej solistki z niewysokiego piętra wieżowca…
brulionman
12, Wrzesień, 2011 at 6:42 am
A ta „palma” specjalnie zostawiona. Będzie jak Ojciec Dyktator „siać, siać, siać”…
wycieruch
11, Wrzesień, 2011 at 8:05 pm
Będąc skrupulatny jak księgowy po pijaku chcę oficjalnie powiedzieć (napisać), że śniadanko to było na TALERZÓWCE a nie na pługu. Poza tym git malina palce lizać.
Ja wczoraj z moją lepszą połówką wróciłem z bardziej cywilizowanego wypadu do stolicy z Grall’em dla złomiarzy ale odrobinkę zawiedzeni jesteśmy. Chyba za dużo się w Londku naoglądaliśmy.
Spidi
12, Wrzesień, 2011 at 12:32 pm
aaa… nie no, jak talerzówka, to pardon! :))
brulionman
12, Wrzesień, 2011 at 10:57 pm
Toteż zdziwiło mnie, że użyczyłeś sobie tychże talerzy do śniadanka :)
Spidi
12, Wrzesień, 2011 at 11:23 pm
tam na tym zdjęciu w gajerze w kajaku to normalnie pijany Budda – tylko aureoli brakuje [ albo bawarskiego kapelusika ]
wielką mi radość Szanowny Pan uczynił tym całym wpisem swoim
anarcha
14, Wrzesień, 2011 at 6:36 am
no pięknie…
mnie kajakowanie czeka 17 IX po Drzewiczce. 20 km do zrobienia. Ale raczej zrezygnuję z garniaka ;-)
John... z tych Johnów
14, Wrzesień, 2011 at 11:56 am
[…] a teraz miło mi będzie przedstawić zdjęcia z nocnego rajdu rowerowego w okolicach Chańczy. a tu relacja równoległa […]
marburfasziem « ordinary guy
18, Wrzesień, 2011 at 12:54 pm
[…] Poniżej zdjęcia z utopionego na kajaku filmu oraz te strzelane „na mokro”: link […]
Aparatem za 2 zł « CKF
20, Wrzesień, 2011 at 7:43 am
widzę, że niektore zdjęcia się podmieniły przez foty z postu o ognisku urodzinowym mehehe, w wolnej chwili to poprawię ale ki pieron?!
brulionman
22, Wrzesień, 2011 at 12:50 pm
So why was vodka named Bison Grass?? Is that vodka made somewhere in Europe, ie. Russia? I’m only familiar with bison in Canada: http://cyclewriteblog.wordpress.com/2010/12/17/roaming-around-for-bison-distinctly-north-american-lean-and-maybe-gourmet/
Happy cycling!
Jean
26, Wrzesień, 2012 at 1:04 am
It’s hard to say, originally this vodka is named ŻUBRÓWKA, probably „BISON GRASS” is better, more recognizable brand than AUROCHS GRASS, actually we have European Bison in Białowieża Forest, Poland. You can spot them also on smaller, local farms e.g. Kurozwęki, Poland.
Anyway, this vodka has great taste caused by straw of grass growing in bison area. Don’t ask me what bisons do to make this grass so unique ;) but greatest driks comes if you mix this voda with apple or blackcurrant juice… mmm…. yummmie! :)
Let’s say it’s Polish response for whiskey ;)
brulionman
27, Wrzesień, 2012 at 7:14 pm