Posts Tagged ‘radio’
Piątek, piąteczek, piątunio!
Kilka dni temu gospodarz jakiegoś eko-programu w Radiu Nowy Świat mówiąc o szczycie klimatycznym i wyśmiewając słowa jakiegoś brytyjskiego wazona, bezmyślnie zdradził zakończenie najnowszego 007 przez co, oglądając dziś przygody Janusza Skuwki, niestety od początku wiadomym było co stanie się na końcu. Film niezły choć wyjątkowo nie grają w nim urywające dupę piękności. Trafiła się jedna dosyć-dosyć lecz jej epizod trwa krócej niż potencjalny stosunek z nią, czyli schodzimy poniżej kwadransa. Postęp i emancypacja pospołu tworzą nowego Nula Nula Sedem – w ramach poprawności politycznej będzie on przypuszczalnie czarnoskórą kobietą. Takie to cuda się dzieją więc może jeszcze dożyjemy czasów gdy w tygodniu spotkają się dwie niedziele obok siebie…
A tak pamiętnikowo lecąc – zrobiłem coś obrzydliwego z czego jednakowoż jestem dumny – pierwszy raz w życiu zjadłem kurzą rapkę, z własnej woli. Rzecz o tyle trudna, że mam wysoką nietolerancję na chrząstki a tam jeszcze miękka skóra. Dziś pokonałem ten odruch całkowicie, tak żeby sobie udowodnić, że to pies macha ogonem a nie odwrotnie. Smak… jak flaczki tylko trzeba kosteczki wypluwać takie króciutkie, małe ale przyzwoicie grube i obłe więc nie było biedy. A czemu tak? Bo odkopałem korepondencję sprzed lat z planowaną eskapadą zmechanizowaną w mongolskie stepy, a tam jak poczęstują duszonymi jądrami albo zupą z baranich oczu to odmówić niewypada a zhaftować się na glebę w jurcie też nieeelegancko trochę. Trening czyni mistrza. Dwie rapki zjedzone a już da się zauważyć że piszę jak kura pazurem. Ciekawe, czy naszego Cezarego, najbardziej znanego z dzwonienia z budki na deszczu wśród wilków jakichś, też w ten sposób strofowało ciało pedagogiczne w podstawowej szkole, hmmm… ?
No, taki to piąteczek więc aż się boję mysleć co przyniesie weekend. Wszystkiego dobrego ludkowie złoci!
BIGGG THNX
Dzieki Waszemu zaangażowaniu we wczorajsze głosowanie od początku byłem liderem z dużą przewagą (w odróżnieniu od tych, którym nagle urosły głosy na 26% a o godz 15.00 mieli 1% :) ) i zająłem 1 (słownie: pierwsze) miejsce uzyskując rezultat 436 głosów (39% wszystkich). Chwalę się jakby to była moja zasługa a to przecież zdecydował drzemiący w narodzie nieoceniony potencjał wyborczy.
Wszystkim, którzy mnie wsparli serdecznie dziękuję za zainwestowanie swojego czasu i pieniędzy w głos na mój głos, miło mi być dla Was tak drogą osobą :>
Procedura konkursowa wyłoniła spośród 10 lektorów pięć najpopularniejszych głosów, z których jury wybierze jutro jednego godnego zawiązać rzemyk u sandałów Ojcu Tadeu… tfu, Mateuszowi ;) i mam nadzieję, że ów wybór będzie oparty na wynikach głosowania. A dlaczego komisja? A dlatego, by uniknąć niezręcznej sytuacji, w której np. mająca polipa w nosie Joanna wysyła 1000 esów, wygrywa konkurs i trzeba z nią nagrywać reklamy.
Oczywiście nie omieszkam poinformować Was, moi Czytelnicy, jak się ta bajka zakończy gdy tylko to nastąpi. Pełne wyniki konkursu na stronie RK
Oddaj głos na głos – Numéro 6
Grodzimir Slawominski

Grodi
Podczas urlopu w Polsce, gdzies pomiedzy rodzinka, wizytami lekarskimi i baletami udalo mi sie spotkac kilka moich twarzy a niektore nawet uwiecznic na swiatloczulym materiale. Przewaznie byly to proby nadrobienia ponad rocznych zaleglosci w piec minut. Mimo to naladowalem wtedy baterie dobrze. Na zdjeciu: Slawek Grodzinski.
Ohydna reklama / disgusting ad
Na wczesniejszych reklamach bylo widac tylko oczy i ciut ciut siwych wlosow, bylem pewny ze to Albert Einstein, a pozniej zobaczylem calosc, gorsze niz wlos w zupie…
/ First on the advertisements in all city were visible only eyes and a bit of grey hairs so I was sure that’s Albert Einstein, then I saw full picture, worse than a hair in the soup…
Odtwarzania muzyki historia krótka – RADIO
leave a comment »
Ojcem tego wynalazku chciało być aż trzech: Tesla o bałkańskich korzeniach działający w kraju Wuja Sama, Marconi – Włoch półirlandzkiej krwi oraz Fessenden – son of the preacher man z kraju klonowego liścia. Jednakowoż edukacja komunistyczna, której byłem wychowankiem promowała wersję o czwartym, oczywiście – jedynym, wynalazcy a był nim niedoszły pop, nomen omen (i amen) nazwiskiem Popow więc wraz z kolegami wiedzieliśmy że radio wynalazł Rosjanin choć w duchu obstawialiśmy Włocha.
Radioodbiorniki lepsze lub gorsze pozwalały słuchać Wieści z kraju i ze świata, słuchowisk (no bo nie widowisk gdy fonia ino snułą się z tego zasilanego prądem mebelka) a wśród nich radiowych seriali naszych rodziców jak Matysiakowie czy W Jezioranach. Jednak gdy ktoś chciał o dowolnej porze posłuchać ulubionego szlagieru (dla gimbazy: dawna nazwa hitu, przeboju tudzież pałerpleja) na radio już liczyć nie mógł i tu się zaczyna…
…niepozbawiona dygresji, tendencyjnej narracji i mocno pachnąca tęsknotą za dzieciństwem, które nie przemineło mimo schyłku peerelu, podróż przez technologie pieszczące tych, którym słoń na ucho nie nadepnął. Gadżety grające muzykę zanim wynaleziono ajpoda omówione w poręcznej skali pudełka po butach. Zamiast parametrów sprzętu znajdziecie tu przeżycia i emocje obcowania z dźwiękiem samodzielnie odtwarzanym na życzenie. A wszystko dlatego że zmarł Lou Ottens. Ale po kolei.
GŁOS W SKRZYNCE
RADIO DIO DIO
Wynalazek Tesli, długo był jedyną formą poznawania wiedzy o bieżących wydarzeniach na świecie, zwłaszcza poza wielkimi miastami posiadającymi dystrybucję prasy. Jeśli komuś życie w PRL wydawało się szare i ubogie to nie miał pojęcia co działo się u naszych sąsiadów w bloku komunistycznym. Jedni, zapijając Zlatym Bażantem knedle, mogli słuchać radia na dworze nie mając walkmana – tamtejsze miasteczka i wioski oprócz lamp ulicznych miały słupy z megafonami (zwanymi w PL szczekaczkami), z których płynęła muzyka a w jej przerwach Veľký Brat opowiadał, że różne towary, które widać w serialu Kobieta za ladą są normalnie w sklepach chociaż chwilowo, piętnasty rok, nie są dostępne.
W ojczyźnie Popowa było jeszcze ciekawiej. Gdy chłoporobotnik po elektryfikacji wsi miał już „światło” trzeba było go jeszcze oświecić żeby wiedział co ma myśleć i temu w ZSRR posłużyła radiofonizacja. Nie trzeba było nawet wychodzić z domu by słuchać radia. Działało to tak, że sołtys lub inny carski dygnitarz włączał w swym domu (tudzież szkole, remizie lub poczcie) radio, będące sercem radiowęzła, którym okablowano okolicę wyprowadzając sygnał do gniazdek w ścianach prywatnych domów.
Gniazdka te wyglądały identycznie z polskimi prądowymi 220V. Tylko zamiast prądu płynęły tam nieustanne peany o tym jak dostatnio żyje się ludziom w Kraju Rad, przeplatane jedynie wezwaniami do zwiększonych wysiłków i wyrzeczeń, które wiodą nas, towarzysze, ku dobrobytowi realnego socjalizmu i służą zwycięstwu w wojnie o światowy mir. Mieszkańcy mieli nieduże ustrojstwo zwane kołchoźnikiem – magiczne grające pudełko, w pierwszych wersjach wielkoąści pudełka po butach, później nazwet mniejsze od cegły. Wykonane z karton-sklejki lub plastiku, z dwoma bolcami wtyczki i regulacją głośności. Wystarczyło włączyć do gniazdka i już można było posłuchać tego czego słuchać należało. Coś jak wybór obiadu w menu Aerofłotu – tak lub nie.
Jednak lud żyjący jak w Truman Show czuł, że jakoś w tych naszych, mlekiem i miodem płynących krajach demokracji ludowej, zdarzają się igrzyska jak, poza Opolem i Sopotem – festiwale piosenki radzieckiej (Zielona Góra), żołnierskiej (Kołobrzeg), dziecięcej (Konin) i harcerskiej (Kielce) ale gumy do żucia i burdeli brak. No i w końcu ileż można pić tanie wina i śmierdzące wódki tylko w takt radia lub orkiestry w remizie czy na miejskim dancingu nawet.
cdn.
Podziel się / Share this:
Dodaj do ulubionych:
Written by brulionman
23, Kwiecień, 2021 at 10:49 pm
Napisane w 100 lat za Lemem / a 100 years behind Lem, loza szydercy / comments of scoffer, niezrealizowany dziennikarzyna / journalist-wannabe, slowo wstukane / typed thoughts
Tagged with dziecinstwo, elektronika, kołchoźnik, muzyka, Polska, PRL, radio, technologia, Tesla, ZSRR