Posts Tagged ‘wycieczka’
Zaginiona klisza / Missing film
ISO 400 rżnięte na 1600, które zacząłem naświetlać rok temu, Dżesiowi dzięki za pomoc w wołaniu i zerojedynkowaniu. Pomijając duble i źle naświetlone to niemal stykówka.
/ ISO 400 @ 1600. I started to run this film a year ago. Developed and digitalized with great help of Betko. Except doubled or wrong exposured it’s almost contact sheet.
Zimowy całodniowy rajd pieszy Skorzeszyce – Kielce / Winter walking in Swietokrzyskie
Parę strzałów z mojej najtrudniejszej zimowej marszruty, ok -25°C i wiatr…
/ Few pictures from my most advanced winter trip

W lesie było łatwiej - mniej śniegu / Walking through the forest is easier - LESS snow than in open spaces
Jeśli spodobały się zdjęcia – przeczytaj relację. / The story dedicated to above pics, sorry folks, Polish only at this stage :(
Domy na Jasnej / Jasna Street, Kielce
Dwa domy przy ul. Jasnej w Kielcach, spenetrowaliśmy je fotograficznie z Ordinary Guy’em, znaleźliśmy znalezisko, ktorego lepiej nie publikować a wkrótce po naszej wizycie jeden dom spłonął a w drugim znaleziono trupa… dziwne uczucie, nawet gdzieś mam wycinek z gazety o pożarze, no i ten człowiek… ciarki na plecach.
/ Two old houses on Jasna Street, Kielce. Shortly after photoroaming with Betko, one of them was burned down and, in second one, dead man has been founded. Strange feeling, goose-flesh…
Drepcydes w rezerwacie Milechowy / Milechowy nature reserve
Zostawiliśmy pojazd w Zajączkowie i podreptaliśmy jedną ze zmodyfikowanych pętli Niedźwiedzia. Zdjęcia, ognisko, najładniejsze echo w województwie, zabawa GPSem i wygłupiające się stare konie ;P
/ We left a car in Zajaczkow and walked around Milechowy – with its cave, gorge and naure sanctuary full of birds.
Miejski fotoszwędacz / Urban photoroaming
Krywan 2009
W ostatnie wakacje udalo mi sie po kilku latach grubej przerwy zaatakowac Tatry w dobrej ekipie i to pierwszy raz po slowackiej stronie. W piatek wieczorem dotarlismy do Zakopca, w sobote rano wyjechalismy do Strbskiego Plesa, zostawilismy na parkingu bolid i ruszylismy na starcie z niemal dwuipolkilometrowa gora. Tamtejsze drogowskazy nader optymistycznie podaja czas wejscia na Krywan ok 3,5 godz podczas gdy nam srednim tempem zajelo to 5h (w tym ok 1h przystankow), pol biedy rano ale ktos moze po poludniu policzyc ze zdazy za widna a tu dupa jak mawiaja ludzie prosci.

krotki stop na podejsciu

na szlaku przewaga slowackiego i polskiego, inne jezyki europejskie znacznie rzadziej

dolem biegnie trasa Poprad - Liptovski Mikulasz

idac szlakiem mijamy kilka jeziorek

RAZCESTIE V KRIVANSKOM ZLABE 2120m

tres deliquentes
W wielkim skrocie: dotarlismy na szczyt, Tomek rozczestowal ile mogl prowiantu by zmniejszyc wage plecora, Szavka spotkal kolege z ekonomika a Dzwiedz… musial zwalniac tempo zebysmy mogli go dogonic :) Droga jest dluga acz latwa, dopiero ostatnie kilkadziesiat minut to wspinanie sie pomiedzy glazami. Ale nawet tu minalem goscia z dzieckiem w nosidelku (!) i wielu ludzi z ok. dzisieciolatkami na wlasnych nogach czyli albo nie jest tam trudno i ja przesadzam albo byli to gorale urodzeni na polce skalnej, ktorych pierwszym slowem bylo „kozica”. Na samym szczycie niestety byly chmury, wilgotno, kilkanascie stopni Celsjusza zimniej niz na szlaku i wiatr. Pejzaz odslanial sie tylko malymi szparami na kilka sekund. Do zdjecia przy krzyzu zwykle pozowalo kilka obcych osob na raz ustawiajac sie w roznych kierunkach, oblezenie jak na Giewoncie.

Krywan 2009

Ahoj! :)
Slowacy sa narodem goscinnym, chcialem tylko zapozowac do foty przy jakiejs pamiatkowej tablicy a skonczylo sie na toascie hruszkowica „za kamractwo polsko slowenskie”, dzieki! :D Zejscie obciaza kolana i jest nudne, dobrze wtedy znalezc sobie jakas motywacje, np. nasze poludniowe sasiadki, ktore bardzo lubia w gory chodzic w szortach i za taka seksowna marchewka osiolkom znosniej mija droga powrotna :)

polnocna strona Krywania

kilkusekundowa odslona polskich szczytow Tatr
Dobra panorame Tatr widzianych z Krywania mozna zobaczyc TUTAJ.
Szengen zlikwidowalo przejscia ale i sklepy wiec bez przystankow napieramy do Zakopciucha. Prysznic, Krupowki, szama i popijawa dla uczczenia krywanskiego szczytowania, dywagacje o synchronizowaniu sie cyklow razem pracujacych kobiet :), smiale plany na niedziele, kima. Jakos wstalismy ale tego dnia zrobilismy juz tylko kilkugodzinna traske prostymi szlakami po polskiej stronie w tempie wycieczki geriatrycznej: komus pekly odciski, komus wysiadlo kolano, ktos zatarl kule, tylko Niedzwiedz okazal sie niezniszczalny.

sniadanie wtulilismy dopiero na szlaku, przyjemna sprawa

nie ma dojazdu samochodem, brak zasiegu, zyc nie umierac :)

yyy.. tego, no... dzieki za wypad chopacy!
Lekcje z WF-u trzeba odrabiac regularnie, inaczej 2 dni po wyprawie uda i kolana daja znac o sobie. Pozdro dla wszystkich tatrzanskich laziorow!
w miescie Karola / in Charles town
Bryknęliśmy się kiedyś do Bray i chyba stamtąd ten portrecik. Jak to przedstawiony poniżej człowiek mawia pojechaliśmy odwalić kite czyli pobrykać swoimi latawcami. Niestety warunki pogodowe były takie ze mój nie chciał bryknąć. Latawiec :>

słowa klucze: KAROL NAPALIŁ SIĘ na LATAWIEC, LATA WIĘC po całym Bray
Będąc raz w sklepie szerokim, który przypomina taki większy Społem w wydaniu zagranicznym, trafiłem na taką oto wywieszkę. Zwykle jest napisane „żywność z Polski”. W tym przypadku poddałem się bezskutecznie próbując zrozumieć co autor miał na myśli… Jakie to miasto? I który Karol? Żeby tak choć znaleźć drogę odczytania treści we właściwej kolejności… nic, jak krew w piach.

Mistrz Kopirajterstwa POLSKI skadinad wagarujacy na "polaku"
Edytowano: zastanowiłem się w którym sklepie pyknąłem te fotkę i rozkminiłem wreszcie: jakiś jełop przetłumaczył nazwę własną „Charlestown” (centrum handlowe na Finglasie) jako „Miasto Karola„, mniej wiecej tak trafnie jakby „Powiśle” przełożyć na „After Vistula„. Co za zuch! ;)
W mysl spiskowej teorii dziejow znalazlem zakonspirowana skrzynke kontaktowa miedzy siatka sluzb specjalnych a zakonspirowanym szefem wszystkich szpiegow ktory tylko raz ujawnil swa twarz w wywiadzie z Krzysztofem Materna.
Czego to gmina nie zrobi zeby turyste przyciagnac? / What council can do to encourage tourists to choose this land?
Siedemnastego dnia marca Anno Domini MMVIII pojechalim z Ula i Cienkim na wycieczke na najbardziej wysuniety na Polnoc kawalek irlandzkiej wyspy po stronie ktora zdradziecko opowiedziala sie za Zjenoczonym Kurestwem.
/ Seventeenth day of March 2008 we went with Ula and Cienki for a trip to far north part of irish island on the side which made a traitorous choice joining United Condom.
Cienki zabral troche alternatywnej, jak dla mnie, muzyki typu niemieckie reggae, rosyjski funk, polski gospel czy jakos tak i ruszylismy wisniowym grzechotnikiem wymiatajac wszystkich na autostradzie gdyz tutejsza jazda wyglada tak: dopuszczalna V max 120km/h, najwolniejszy pas jedzie 90, srodkowy 100, najszybszy 115 km/h :) Czasem cos przetnie szybciej i zwykle jest to kilkuletnia toyota czy beema dowodzona przez mezczyzne rasy bialej, miedzy 20 a 30 rokiem zycia, urodzonego w PRL, ZSRR lub CSRS Nie lamalismy przepisow bo powyzej 120km/h poziom halasu toczenia, oplywu powietrza a wlasciwie jego braku i ryku silnika przewyzsza prog bolu i poziom muzyki dostepny na fabrycznych glosnikach ;P
/ Cienki took some alternative – in my opinion – music like german reggae, russian funk, polish gospel or sth like that and I drove old, maroon jalopy overtaking almost all cars on motorway cause irish driving style looks like: if there is not allowed higher speed than 120km/h than slowest line runs 90, middleone 100 and the fastest 115km/h :) Sometimes you can find faster car and it’s usually old toyota or beemer under command of caucasian male in his twenties, borned in former Soviet Union, Czechoslovakia or Poland. We didn’t drove against the law cause over the 120 km/h noise running tyres, whistling air and engine roar makes your ears suffering and it’s louder than music volume available by standard car speakers ;P

glony na kamieniach wygladaja niczym wysepki widziane z lotu kalosza / algae on the rocks looks almost like swarm of islands viewed from aircraft
Dojechalismy, furke na parking, zaplacilismy tymi smiesznymi pieniedzmi ze stara baba na banknotach panu w zoltej czapeczce z ktory wydrukowal nam cos z przerosnietego, pardon – przenosnego, kalkulatora i poszlismy zobaczyc niezwykle formacje skalne. Co ciekawe, w Irl. Pln. banknoty o tym samym nominale sa wydawane przez rozne banki z umieszczeniem logo tychze, kazdy wyglada inaczej i w pierwszym kontakcie z nimi przy szparkasie pomyslalem ze dostalem jakies cholerne talony ;P Czlek to ciemny jest ;P
/ We reach the target, left van on carpark, paid to dwarf in yellow cap by those funny banknotes with old wrinkled witch on it and we went to see what is the story with this seashore. Interesting is that in Northern Ireland the same value banknotes are printed in different version by each bank and when I got some from ATM I thought they are some vouchers ;P People are learning through all their life and dies still stupid ;P
Pierwszy efekt jest taki jakby gmina zbudowala plaze ukladajac trelinke w slupki o roznej wysokosci dzieki czemu plaza jest pofalowana. W wodzie zaskakujace ksztalty porostow wygladajacych jak zmutowany fallus (Jego Ekscelencja Przytulas Mizialski).
/ When I saw it, first thought was „damn, local council had to built that” because it looks like lots of heaps of big concrete bricks set different height for each which makes „beach” surface wavy. In water you can find unbelievable forms of plants, for example fallus shaped alga (His Majesty Dick).
Napisalem ze takie niebo jest tylko w Velvii i chyba sie kropnalem bo to zdaje sie byla Provia. Z gory widocznej na powyzszym zdjeciu wygladalo to tak:
/ I wrote that so intensive blue sky is only in Velvia and it’s probably mistake in this particular case, I think it could be Provia but I’m too lazy to check that. Anyway, from the top of mountain pictured above it looks like this:
Natura pospolu z czlowiekiem utworzyly znak a moze tylko mi sie wydawalo…
/ Nature together with human made a sign or maybe it’s only my imagine…
Bryknelismy pozniej na most linowy Carrick-a-Rede i miejsce ktore uznalismy za dawny bunkier a okazal sie byc nieuzywanym kamieniolomem lecz jakos nie robilem tam zdjec. Frajdy co nie miara mielismy gdy wracajac wstapilismy do lokalnego take away’a czyli takiej smazalni na wynos glownie choc jak ktos (tak jak my) uprze sie i wytrzyma spalony tluszcz zamiast powietrza i estetyke obrzydliwie grubych bab to moze zjesc rowniez na miejscu. Najpierw przykula uwage nazwa lokalu napisana gotykiem tak zakreconym ze nie bylismy pewni czy zowie sie on Golden Duck czy Golden Fuck, pozniej ichniejsze (co za brzydkie slowo!) uwielbienie dla Swiat Bozego Narodzenia – wielki krolik ktory mial byc reniferem chyba trzymal tabliczke na ktorej codziennie panie wpisywaly liczbe pozostalych do Swiat dni (bodaj 282).
/ After Giant’s Causeway we skipped few km to the East where we enjoyed Carrick-a-Rede rope bridge leading to Carrick Island but somehow pictures weren’t taken there. We had a lot of fun on our way back when we stop for some food in local take away with smell of burnt fat instead of air and really big women beside the counter. Firstly we were trying to guess what is name of take away written in gothic characters – Golden Duck or Golden Fuck, then I spotted big bunny (or perhaps he shall be reindeer) with little blackboard in his hands and number of days estimated to next Christmas (282 or sth like that)
Na wycieczce byla tez drabina ale wolala zostac w samochodzie. Matko, kiedy ja to przedzierzgne na anglika! (17 marca – 3 wrzesnia)
/ There was a ladder with us but it prefer to stay at the van to have some rest ;) God, when I’ll find a time to translate that! (answer: 17th March – 3rd September)