Posts Tagged ‘busy’
Kielce-Wykus-Oswiecim VI 2009
Prolog: Wykus
We wtorek, szesnastego czerwca, pojechalismy z Ula i Kowalusem na Wykus. Busem do Siekierna, stamtad na Wykus drepcydesem, z powrotem tez az do Lesnej Starej Wsi. Pogoda byla srednia a chwilami lalo bardzo mocno ale i tak jestem kontent. Mozliwe ze w weekend ktos pamietal ale w sama 65 rocznice smierci „Ponurego” bylismy tam jedynymi goscmi. Kowal podzielil sie swa wiedza historyczna i legendami o lesnych zolnierzach z Gor Swietokrzyskich.

Wykus, Poland
Kierunek: Oswiecim
Przypomne, planowalismy przejsc pieszo 173km wchodzac do Oswiecimia najpozniej 22 czerwca, niosac caly swoj bagaz na plecach i spiac gdziekolwiek pod namiotem. Z Wykusu wrocilismy po poludniu, przepakowalismy sie w duze oldschoolowe plecaki i chcac nadrobic kilka godzin obsuwy podreptalismy na pijana nyske, jednak ta byla doladowana ludzmi w opor ze ani my ani plecaki by juz nie weszly. Swoja droga to naprawde trzeba byc sprawnym fizycznie by tym busem jezdzic gdy do 19-osobwego busa miesci sie ze 40 osob… Autobus 31 jest slaba alternatywa gdyz po kursie o godz 17 nastepny jest za 6 godzin… Ruszylismy wiec z buta ale Lukasz sobie tylko znanymi metodami zalatwil, iz Edek podrzucila nas zlomonezem nad zalew w Bolminie. Doszlismy do starej miejscowki na zakolu Bialej Nidy i tu rozbilismy namiot. Tego dnia w calym wojewodztwie byly ulewy wiec odpuscilismy sobie ognisko, posiedzielismy troche czekajac na Czajnika ktory mial „bycmoze” przyjechac z browcem lecz okazalo sie ze bardziej „moze” niz „byc” ;> Podumalismy o wolnosci jaka cieszyli sie chlopi w czasach gdy nie bylo pradu i zasnalismy.
Noc byla zimna, spiewal nam technoptak i czasem paw z pobliskiej hodowli. Po porannej higienie w rzece (ja wybralem opcje dla mieczakow czyli umycie sie nawilzanymi chusteczkami) udalismy sie poboczem drogi 762 Kielce – Malogoszcz co chwila uciekajac prawie do rowu przed jadacymi samochodami. Oczywiscie zachowalismy bhp – jaskrawopomaranczowa kamizelka wokol uda i migajace swiatelko rowerowe na plecaku. Mimo to nie jest milo na uczeszczanych drogach.
Zawsze fascynowaly mnie muralesy, graffiti i inne plastyczne dzialania zdobnicze, ktore czlowiek zostawia po sobie wiec utrwalilem mozaiki na fasadzie mijanego osrodka wczasowego.

dwie mozaiki / mosaic on the wall near Bolmin, Poland
Przekroczylismy rzeke Wierna w Bochencu i zrobilismy pierwszy tego dnia postoj pod sklepem ozdobionym od kuchni mozaika, jakas moda lokalna na mozaikowanie widocznie…

mozaika w Bochencu / mosaic on the wall in Bocheniec, Poland
Odbilismy na Polnoc i gdy skonczyl sie asfalt dotarlismy do cmentarza polowego (bodaj jeszcze z I wojny swiatowej) u stop pomnika przyrody miedzy Bochencem a Karsznicami.

cmentarz polowy / WWI cemetery under old oak (monument of nature)
Mija sie tam krajobrazy jak z tapet majkroszitu, na polach siedemset odcieni zieleni, na lakach 1524346612365 kwiatow maku, podkrecone nasycenie (tak mniej wiecej rejestruje to oko na zywo) i odlot.

maki / poppies in County Swietokrzyskie, Poland
Doszlismy do Rembieszyc – zabytkowy kosciol i niewiele mlodszy od niego sklep spozywczy ;> Postoj drugi: pol chleba z serkiem topionym, pusznosci! Zdjecie wyglada jak wyglada bo celowo nie czyscilem negatywu z kurzu, dodaje klimatu.

Rembieszyce, Poland
Stamtad w strone Lipnicy gdzie czekala nas meczaca podroz poboczem szosy Malogosz – Jedrzejow. Marszczy sie kakao gdy po raz pierwszy dostajesz wielkiego niewidzialnego liscia z powietrza tloczonego tepym ryjem TIRa, ktory mija cie o metr z predkoscia 90km/h lub CIUT wiecej…
Przy trasie lezy podworko na ktorym szkoli sie nadzieja polskiej koszykowki – trening odbywa sie w warunkach ekstremalnych bowiem tablica jest zawieszona 30m od obreczy (na scianie stodoly) co wymusza perfekcje rzutow :D

zeby dobrym byc trzeba cwiczyc / basketball in oldschool way
Minelismy Biala Nide i po polgodzinnym postoju w poblizu nadajnika GSM uderzylismy dalej by po paru km uciec w prawo do lasu. Na tym terenie trwala akurat „scinka i zrywka drzew”. Od obejrzenia Siekierezady chcialem doswiadczyc osobiscie tego i stalo sie – po raz pierwszy raz widzialem jak na zywo scina i powala sie drzewo. Zawodzenie pily po czym swist i loskot uderzajacego o ziemie drzewa stanowia piekny pogrzebowy marsz dla kazdej z sosen. Pan w kasku nie byl zachwycny nasza obecnoscia a z czlowiekiem trzymajacym wlaczona pile lancuchowa slabo sie dyskutuje :> Mijalismy szkolki lesne az nadszedl kolejny przystanek, tym razem spedzilem go opychajac sie pieknymi, wielkimi, slodkimi jagodami a dzieki witaminie B1 komarzyce mnie nie zechlaly.

jagodziany las / blueberries in forest
Gdy las sie skonczyl, minelismy wielkie stawy hodowlane i doszlismy do Chorzewy. Tu dogonila nas rzeczywistosc: dwadziescia pare kilo w niewygodnych plecakach polaczone z prawie 30km dystansem codziennym to za wiele na nasza obecna kondycje, zdecydowalismy ze nastepnego dnia wracamy do Kielc bo wedrowka przestala byc przyjemna a stala sie wrecz katorznicza. Kupilismy habanine, musztarde delikatesowa (nie wiem co z nia Spolem zrobil ale to nie ta sama musztarda co kiedys), napoje i ruszylismy na pobliskie wzniesienie w celu rozbicia ostatniego biwaku. Alkoholu nie bylo i rozwazana byla opcja odkupienia z czyichs zbiorow prywatnych bo „jak sa 3 satelitki na domu to i barek pusty nie stoi” ale nic z tego nie wyszlo.

miejsce noclegu / a camp
30 m od nas byl suchy jak pieprz akacjowy las, zas 10 m od namiotu byl jar wykopany przez amatorow darmowego piasku, tam ulokowalismy nasz skromny ogien by nie wabic miejscowych Zbyszkow.

ogniseczko / a camp fire
Niewielkie ognisko, duzo kielbachy, sledzenie samolotow i wreszcie kimeneiro. Rano prysznic z resztek wody ktora nabralismy przy sklepie w puste butelki i leniwie ruszylismy w strone Przaslawia k/ Jedrzejowa. Stopy chcialy odmowic posluszenstwa ale doszlismy jako ze nawet szambowoz nie chcial nas podrzucic. I to jest dyskryminacja plci meskiej ;P Dotarlszy do trasy Jedrzejow – Kato zlapalismy busa i z przesiadka na klimatycznym dworcu w Jedrzejowie dotarlismy na Zytnia.
Epilog: bede chcial podjac probe pokonania tej trasy jakos, mozliwe ze rowerem, mozliwe ze nie z 7 zmianami bielizny i koszulek, mozliwe ze w calkowicie innych butach, mozliwe ze sie uda. Na wypad wzialem 4 filmy, z ktorych 2 zostawilem na oboz zaglady a pozostale 2 mialy starczyc na 8 dni marszruty wiec zdjecia robilem z pewna taka niesmialoscia nie wiedzac jakie atrakcje czekaja nas na szlaku przedwczesnie zakoonczonej fotopielgrzymki.

o dwoch takich co spuchli / exhausted
Gratulacje dla Kaczego ktory zostal szczesliwym tatka Natalii oraz najlepsze zyczenia dla mej przylatanej warszawskiej Siostry (ktorej nigdy nie spotkalem) z okazji 30 urodzin.
Mozliwe iz niepowodzenie wyprawy bylo objawione mi we snie lecz nie umiejac ich odczytywac zignorowalem przepowiednie: otoz mialem wynajac sluge, ktory poklonilby sie pieknie Krolowej Brytyjskiej. W role te mial sie wcielic Artur Zmijewski lecz zazadal 60 000 $ wobec czego znalazlem znacznie tanszego (51 000 $ ) i nie ustepujacego panu Zmijewskiemu gra aktorska szympansa lecz okazal sie on byc rozbisurmaniona malpa ktora w trakcie uroczystosci probowala otruc Krolowa zmuszajac mnie do uzycia przymusu bezposredniego i podania zasstrzyku uspokajajacego, ktory jednak go zabil gdyz byl przygtowany dla ludzi a nie zwierzat. Pozniej zdarzenia potoczyly sie szybko i musialem uciekac przed anarchistami z Green Peace. Chyba zainwestuje w sennik. Pardon, w siennik (zeby sie lepiej wyspac) ;P
PS. Doba rzecza jest nagrywanie komentarzy w trakcie drogi na jakis nosnik mp3 :)
Written by brulionman
1, Lipiec, 2009 at 5:03 pm
Napisane w fotoszwendacz / photoroaming, maszeruj albo gin / walk or die, rany Julek, sporty ekskremalne! ;) / gosh, it's extreme sports! ;), relacja / report
Tagged with 65 rocznica, Ana R., astronomia amatorska, Auschwitz, autobus 31, bhp, Biala Nida, biwak, Bocheniec, busy, chlopi, Chorzewa, cmentarz polowy, Czajnik, dyskusje, dystans dzienny, Edek, elektrycznosc, fotopielgrzymka, Gory Swietokrzyskie, GSM, gwiazdozbiory, habanina, jagody, jak kupic alkohol gdy nie ma go w sklepie, jak rozpalic ognisko by nie bylo widoczne, Jedrzejow, Ka3, Kielce, kimaneiro, kondycja, koszykowka, las, Lesna Stara Wies, lesni zolnierze, Lipnica, Lukasz Kowal, maki, Malogoszcz, mozaiki, mp3, murales, musztarda spolemowska, najbardziej wysunieta obrecz kosza, namiot, NBA, nowy autosan H9, obserwacja nocnego nieba, ognisko, Oswiecim, piesn zalobna drwali, pila lancuchowa, PKS, podroze, pogoda, Poland, Polska, pomnik przyrody, Ponury, powietrze, Przaslaw, Rembieszyce, rzeka, scinka drzew, sennik, Siekierezada, Siekierno, sledzenie samolotow, sny, sposob na komary, TIR, uderzenie, wedrowki, Wierna, witamina B1, wloczegi, Wykus, zlomonez
Chcesz od zony byc z daleka – zapisz sie do PTTK, czyli rajdzik pieszy Starachowice – Bodzentyn
Na przekor regulom na wstepie PS. to jest relacja, w ktorej nie ma wskazowek dotyczacych szlaku stricte lecz skumulowany spis wrazen z trasy poparty kilkoma lichej reki ilustracjami fotograficznymi jako ze priorytetem nie byly zdjecia a dobra zabawa z moimi ludzmi.
Wakacje 2008, dworzec busowy w Kielcach. Poniewaz region nasz (Szkieletczyzna) przepiekny nafaszerowany jest szlakami pieszymi obficie to nie planowalismy konkretnego szlaku lecz postanowilismy wsiasc do pierwszego odjezdzajacego busa ktory zwiezie nas i tak w poblize jakiegos szlaku. Juz sie kroilo Lopuszno ale Kowalus przejal moja specjalnosc i zaspal. Nastepny bus byl do Starachowic, siadamy, jedziemy. Piekna ziemia. Upal grzeje busa takiego co to jak stoisz to nic nie widzisz bo okna koncza sie na wysokosci piersi. Klimat typowy – pan z dwudziesto-i-jednodniowym zarostem we flanelowej koszuli w krate od rana „pod mucha”, sloneczko rozebralo mocniej niz sie spodziewal :) Typ z tych, co lej w pysk ale musi powiedziec twojej zonie ze ma sliczny biust. Wesolo. Dworzec Zachodni* w Starachowicach , szybkie zakupy, wymarsz ancwaltem jakas ulica dosc stromo pod gore. Krzyzowka, zero oznaczen, szlak skreca w prawo, mijamy ostatni przyczolek homo sapiens – kiosk na peryferiach.
Jeszcze z kilometr i jest odbicie w lewo w las. Idziemy idziemy, drzewa wszystko zaslaniaja ;) Szlak zapuszczony, sporo drzew z oznaczeniami scieli zlodzieje albo Lesnictwo / PTTK ma odnawianie znakowania szlaku w… powazaniu. Docieramy na miejsce zwane Polana Langiewicza i mimo ze przeszlismy niewiele postanawiamy sie posilic. Jest sprzyjajace ku temu miejsce – wybetonowany krag wokol miejsca na ognisko.
Tradycyjny szamunek: chabanina, pieczywo, ostra musztarda (np „Rosyjska”), zab zupa zebowa – dab zupa debowa. Tak sobie pieczemy kielbasy a tu nagle (czyli jak pisano w Tytusie, Romku i A’ Tomku – WTEM!) z las wyszlo ponad dwudziestu lesnikow pod wadza jakiejs szychy wsrod lesniczej braci ktory nawijal „…i na tej wlasnie polanie rosnie dwustuletnia sosna ktora ma tyle w obwodzie a owyle we wzwodzie” czy jakos tak. I wtedy nas dostrzegl.
NO? Jak to jest z ogniem w lesie? W dalszych slowach poinformowal nas iz ogniska w lesie mozna palic tylko od pazdziernika do marca i nawet „wyznaczone miejsce” sie nie liczy. Kielbaski akurat doszly, zgasilismy ognisko i pomaszerowalismy dalej. Nie oddam piekna swietokrzyskich knieji zadnym opisem, trzeba to poczuc i tyle.
Po drodze zaden zwierz sie nie trafil za to grzybow kilka okazalych – i owszem, i kanie, i prawdziwki jak ten:
Brak oznakowania, wyciete drzewa ze szlakiem, za slona zupa i chlopcy sie zgubili ;) Trzeba bylo przypomniec sobie z ktorej strony mrowczy kopiec jest najbardziej stromy i z ktorej drzewa mchem obrastaja by zinterpretowac przy ktorej drodze przeciwpozarowej jestesmy.
Napotkalismy na droge krzyzowa na skraju lasu a kawalek dalej zjazd z drogi p-poz pod pomnik na Wykusie. Wawozem dotarlismy do dawnej bazy partyzantow. Odpoczynek, tak, kolejny, sporo ich bylo jak na grubasow przystalo ;)
Przeczytalismy troche historii zapisanej na pamiatkowych plytach. Gesia skorka gdy sie wyobrazi jak wygladaly partyzanckie akcje w rzeczywistosci. Pamiatkowy „strazak” przy pomniku.
W okolicy Wykusu poprowadzony jest szlak rowerowy. Nawet czasem trafia sie na jakies oznakowanie. Ciekawy jestem natomiast niezmiernie czy ten kto go wytyczyl przejechal fizycznie te droge rowerem. Szczerze watpie. Chyba ze owa sciezka nagle tak zarosla i poprowadzila sie przez bagniste tereny :) W kazdym razie odcinek ktory my pokonalismy do latwych rowerowo nie nalezal, za to na przeprawe blotna z Bartkiem K. i ekipa MTB jak najbardziej ale to nastepnym razem.
Dalej juz tylko konkurs turlania pni, rezerwat Sieradowicki / Sieradowski… no ten kolo Sieradowa/Sieradowic :P (wszystko pisze z bani, zostawilem w Polsce mape Gor Swietokrzyskich) i wychodzimy z lasu. Droga w strone Bodzentyna obsiana obficie jest jezynami a ze czlowiek taki nie jest by gardzil czym go las karmi to stawalismy co rusz na popas.
Pozniej w miejscowosci X trafilismy do sklepu Y gdzie posililismy sie napojami chlodzacymi i czekolada gorzka. Nudna nawierzchnia bitumiczna urozmaicona przeprawa przez chaszcze i pokrzywy po pachy az w koncu w Bodzentynie wpakowalismy sie do standardowego pekaesu i wrocilismy do Kielcowa.
ZZIB: taka dygresja a propos busowni: docenilem kielecki „dworzec” busowy gdy bylem zmuszony skorzystac z takiegoz w Lublinie. Wyglada to tak: na 300m ulicy stoja w roznych miejscach „pijane nyski” i w zasadzie jest tak jak chcial Kononowicz – nie ma przystankow, nie ma zadaszen, nie ma niczego. Jest za to mur a na nim w losowo wybranych miejscach np. 5m nad ziemia przybite osobno tabliczki poszczegolnych przwoznikow, bedzie tam tego okolo trzydziestu. Design po polsku czyli na 10 wyrazow uzyto 5 roznych czcionek, wielkosci i kolorow. Zapomnialem tego sfocic, przepraszam. Chcac znalezc busa do Kielc trzeba przeczytac wszystkie rozklady sprawdzajac czy np polaczenie Lublin – Krakow prowadzi przez Kielcowo czy nie. Na kazdej tabliczce jest numer komorasa wlasciciela (i – chyba najczesciej – kierowcy w jednym), ciezko sie dodzwonic, burdel jak gdzies za Bugiem. Wiec ciesze sie ze w Kielcach jest 1 (slownie: jeden) rozklad, lawki, dach i szama pod nosem. Mogloby byc jeszcze miejsce do rzucenia kijem ale idzie zdzierzyc te niewygode gdy sie wspomni o Lublinie :)
Foto PS. Bylo tak slonecznie ze ilford w miejscach przewalenia w swiatlach podniosl kontrast do czystej czerni i bieli. Moze po prostu Mju nie podolal czasom przy tym sloncu na ISO badz co badz 400…
*-dzieki Marcin II KSM
Written by brulionman
25, Październik, 2008 at 10:14 pm
Napisane w foto / photo, maszeruj albo gin / walk or die, po prostu Rower / pedal to the metal, relacja / report
Tagged with Amon, Autosan H9, Bodzentyn, busy, drepcydes, droga krzyzowa, drogi przeciwpozarowe, dworzec, Ilford XP2, Kielce, Kielecczyzna, kiosk ruchu, knieja, Kowal, las, lasy deszczowe, lesnictwo, Lublin, mapa, MTB Kielce, Niedzwiedz, ognisko, Olympus mju I, partyzanci, PKS, Polana Langiewicza, prawdziwki, przeprawa blotna, przeprawowka, PTTK, relacja / report, Starachowice, szlak pieszy, szlak rowerowy, szlak turystyczny, Tytus Romek i A' Tomek, wojewodztwo swietokrzyskie, Wykus, Ziemia Kielecka, Ziemia Swietokrzyska, ZZIB