Brulionman

o fazach ksiezyca, ruchach tektonicznych plyt w Ameryce Lacinskiej, o inseminacji owiec, o pomniku w ksztalcie wielkiej pochwy przy glownym skrzyzowaniu w Rzeszowie, o zapadaniu w katatonie, o ukladach scalonych, o MySQLu, o propagacji w pasmie dwumetrowym, o powstaniu Nikaragui, o petli histerezy – nie jest to blog. / trying-to-be bilingual (English) blog

Archive for 20 października, 2009

omamy mam?

10 Komentarzy

Wieczorem w miescie, gdy jest dosc cicho, zdarza sie ze slysze pewien dzwiek, ktory nazwalbym cykaniem. Jest to metaliczny (ale nie dzwieczacy) dzwiek jakby ktos zderzal monety albo stukal szprychami o siebie, choc ma w sobie cos z dzwieku pekajacego pod stopami lodu na jeziorze. Czestotliwosc dzwieku to ok 4 stukniecia na sekunde. Od kilku dni zwrocilem uwage na ten dzwiek, slysze go w chlodne wieczory, przesuwa sie wraz ze mna i odnosze wrazenie ze zawsze jego zrodlo jest gdzies przede mna (nie centralnie bo sie przemieszcza i czasem cichnie). Slysze go naprawde czyli uszami, poza nim normalne odglosy ulicy – szum bieznikow samochodowych, silniki, syreny.

Nie nosze zegarka ktory by tykal, nie dzialo sie to kolo zadnej stacji trafo, nie bylo drutow w ktore by dziobal ptak, nie kojarze tego dzwieku z zadnymi owadami na ktore z reszta za zimno…  Kto slyszal przelatujacego nietoperza ten ma nikle pojecie o ulotnosci tego co rejestruje, z tym ze to jest zdecydowanie glosniejsze no i miarowe. Bez alkoholu, srodkow psychoaktywnych i lekow. Coz, ponoc ludzie dziela sie na wariatow i tych jeszcze niezdiagnozowanych.

Ale do cholery nie wymyslilem sobie tego, tak samo jak rodzaju piasku na plazy, ktory przy odpowiedniej technice biegania gwizdze pod stopami albo dzwieku ktory wraca odbity od katownikowych ogrodzen po szurnieciu stopa i brzmi jak trafienie pocisku w piasek pod bardzo malym katem. Pewnie i tak nikt tego nie zrozumie.

Written by brulionman

20, Październik, 2009 at 12:08 am